środa, 25 marca 2015

Dzisiejsza notke sponsoruje litera W jak wyjezdzam i K jak kalendarz. :)

W tle leci piosenka Marylki Rodowicz: "wsiasc do pociagu byle jakiego". Swoja droga to ludzie kiedys zyli spontaniczniej, wsiadali do pociagu i jechali, wzieli najwyzej tych jajek na twardo i kompotu na droge i jechali, a my tu planujemy spontanicznie 3 m-ce do przodu i mam wrazenie, ze na ostatnia chwile.

Dzisiaj wiec sie pakuje, wczoraj i przedwczoraj i przedprzedwczoraj prauam, to teraz panie jest od wyboru do koloru. Wczoraj o 12 w nocy zaczelam rozwazac co by tu na ten przyklad pasowalo?Wyobrazalam sobie, ze przechadzam sie po miejscu do ktorego dolecialam i tak sie zrobilo romantycznie, ze stwierdzilam, ze chyba trzeba sie ubrac odswietniej i o 12 w nocy przymierzalam wszystkie sukienki, cale szczescie ze razem mam  ich z zaokragleniu 8, a potem wyjeuam kapelsz z rondem i wygladalam prawie jak Aleksis z Dynastii. Poszlam spac z poczuciem dobrze wykonanego obowiazku; ze na drugi dzien wiem co do walizki wrzuce, bedzie pieknie a ja na tej wyspie na ktora jade bede najwieksza ozdoba. I jak turysci beda chcieli zrobic sobie ze mna zdjecia, to nawet sie nie zdziwie. 
Ale jak sie obudzilam to te wszystkie rewelacyjne pomysly, ten kapelusz, no popukalam sie tylko w glowe i to nawet bez jedzenia snikersa. Dlaczego wybralam akurat to czego od 2 lat nie nosze, to co tak bardzo odbiega od tego co nosze zazwyczaj , czy chodzi o to abym sie sama w lustrze nie poznala? No i jesli  ktos ma tak zmienne poczucie etetyki miedzy rankiem a wieczorem to moze sie tak normalnie spakowac?

A dzisiaj z ranka wygralam konkurs na blondynke nawet blondynka nie bedac. Da sie! Jak sie ma alzheimera galopujacego to prowadzi sie kalendarz. Prowadze go mniej wiecej skrupulatnie i jesli nie zapomne do niego zajrzec to wszystko mamy pod kontrola. I dzisiaj o switaniu mielismy ze starsza wizyte u ortodonty. Starsza musi wstac godzine wczesniej co troche ja kosztuje, ale staramy sie nie prostowac zebow kosztem lekcji. Podjezdzamy pod gabinet, a tam cicho wszedzie, glucho wszedzie. Juz prawie wywazam szklane drzwi, co za brak profesjonalizmu!? Umowic sie i nawet czlowieka nie wpuscic! Przeciez mi nawet teksta z przypomnieniem przyslali! Otwieram telefon aby corce swej swej udowodnic, ze to oni zapomnieli zjawic sie na czas, nie wazne, ze tam 2 sekretarki, 2 asystenki i ortodonta. Zmowili sie! Pokazuje jej wiec ten telefon bo ona jest pewna, ze to MNIE sie cos pokielbasilo. Zadnej wiary w matke, zadnej solidarnosci rodzinnej. Otwieram,  a tam tekst od orto.... ale pedy!!!! Bo miesiac temu obila sobie piete, ktora juz dawno sie wyleczyla i dzisiaj miala byc wizyta kontrolna, ktora wczoraj odwolalam, bo w kalendarzu bylo napisane ze o tej samej godzinie jest ortodonta. Ortho w tym kalendarzu bylo bardzo wyrazne, a potem kazdy widzi co chce. 

No a teraz lece sie pakowac, bo w kalendarzu mam napisane, ze jutro wylatuje. :)

wtorek, 17 marca 2015

Urodziny mlodszej z papierem toaletowym w tle

Jak dobrze, ze urodziny obchodzi sie tylko raz na rok.

Impreza pierwsza, w parku, dla calej klasy:
zamowilam pizze przez telefon.
monsz pojechal odebrac, a tam zamiast 8 pizz bylo 8 kawalkow!
a dzieci juz czekaly i apetyt im sie zaostrzal.

czesc druga
w domu
przyszly 4 kolezanki na spanie
przed domem przywiazalam balony, a pies uznal ze to ukryty wrog/ szpieg
i ujadal na te balony
nieufnosc wobec balonow przeszla mu gdy przyszli goscie

pozny wieczor, dzieci prawie juz spia
a tu pies znowu szczeka na balony
wkurzylam sie
no ile mozna,
tez mu sie przypomnialo
moze zgarne te balony do domu?
e, nie chce mi sie

nagle pisk
ktoras z dziewczynek zerknela przez okno
a nasz dom caly w papierze toaletowym!!!

takiej staromodnej zabawy u nas jeszcze nie bylo!

i teraz domyslamy sie, ze
to chyba jacys koledzy starszej

zobaczyli te balony
pomysleli, ze to jej urodziny
i przyszli zlozyc zycznia

TP- troche taki polski smingus dyngus
nie wiadomo czy smiac sie czy nie

starsza smiala sie do bolu twarzy
moze dlatego, ze przed garazem widnial wyrolowany z papieru napis
LOL
a mlodszej kolezanki uznaly ze to chyba jakas zamowiona atrakcja
bo prawie jak na filmie

i z wrazenia zasnac nie mogly

a ja, jak to dziecko kryzysowe rozmyslalam
ile butelek panie by trzeba bylo wymienic aby dostac tyle papieru


i bardzo sie ciesze, ze nie mam przed domem takich wysokich drzew:



foto intenet. 
(Kolezanka mnie wyzwala, ze ludzie w powodzi  tona a zdjecie zrobia a ja nie zrobilam)


A gdy my obchodzilismy urodziny odeszla Ksena. Taka ironia losu. zycie toczy sie, a powinna chociaz na chwile nastac ciemnosc. Pamietam jak viki zorganizowala pierwsza akcje dla niej. :(

Kochajmy sie i cieszmy kazdym dniem bo zycie krotkie jest...

środa, 11 marca 2015

Czy ktos powiedzial rewolucja?


kto za mlodu nie byl rewolucjonista
ten na starosc bedzie uajdakiem
W.I. Lenin
(napis na lawce w liceum)

O moich rewolucyjnych przygodach w mlodosci pisalam juz kiedys (http://loladrive.blogspot.com/2014/02/jak-to-prawie-zostalam-rewolucjonistkom_5.html) , ale kto by pomyslal, ze na stare lata otrzepie jeszcze beret Che Guevary?

Jak wspominalam u rybenki budzet na edukacje w naszym stanie zostal tak przyciety, ze wszyscy wpadli w panike. Kryzys, panie kryzys. Beda ciecia, nikt nie wie jeszcze gdzie, ale wszyscy panikuja. Napisala do nas nauczycielka mlodszej, ze musimy sie chwycic pod pachy i walczyc, bo czesto w takich przypadkach zabieraja sie za to co dla wielu wydaje sie elementem tylko dodatkowym czyli programy dla uzdolnionych. Kazala nam napisac 3 minutowa wypowiedz publiczna, przyjsc na spotkanie zarzadu edukacji i sie wyrazic.

I tak jak z jednej strony mialam ochote pod ten pociag wepchnac menza, tak on sie nie dawal i szedl w zaparte, ze lepiej wyrazam emocje i jak zaczne plakac to najwyzej mnie w TV pokaza i tylko wszyscy na tym skorzystaja. Z drugiej strony ciekawa bylam tego wszystkiego. Napisalam swoj protest tak, ze wszyscy by plakali, a potem chcieliby bym zostala prezydentem i tu musialabym ich rozczarowac. I poszlam i nudzilam sie 2 godziny nim doszli do debaty publicznej. Ale musze przyznac, ze zaciekawilo mnie bardzo, ze te spotkania sa publiczne i kazdy moze przyjsc, posluchac i zobaczyc kto jak glosuje i jakie pomysly przeprowadza.

Gdy przyszedl czas na glosy publicznosci okazalo sie, ze jest nas milion pincet i, ze jesli kazdy ma 3 minuty to bedziemy tam do rana. Poprosilismy o 5 minut aby sie namowic, kazdy powiedzial szybko o co mu chodzi, oczywiscie wszyscy mieli te same poglady na sprawe i rynka w gore kto chce przemawiac. No i nie podnioslam, bo bez przesady. jak mnie prosza to pojde, ale zebym parla na mikrofon, to nie.

I powiedzialabym z 3 osoby ziew i nuda i moje przemowiecie byloby lepsze, ale trzech rewelacja i sama wstalam i klaskalam. Chlopiec ktory ukonczyl te szkole opowiadal co dzisiaj robi, czym byla dla niego ta szkola, ojciec, CEo firmy ktora zajmuje sie elektronika, ktory uwaza, ze zatrudnia ludzi z Indii, bo nie moze znalezc ludzi kreatywnie myslacych, ze ten program to jego nadzieja i ojciec kolezanki mlodszej, naprawde, moze startowac na prezydenta.

Dreszcze mnie przechodzily jakbym lezala na mokrej trawie.


A dzisiaj moja starsza corka uznala, ze moze z nia tez sie pobawie w rewolucjonistke.
Po wczorajszej debacie telefon mialam wyciszony, a tu skacze mi ten telefon i skacze, patrze a tam 80 tekstow od starszej z czego 75 to "blagam". Grupowo pracowali nad jakims szkolnym projektem, ktory ona miala wziac do domu i tylko jakies zdjecia dorzucic, aby go na drugi dzien zaprezentowac. No i moje dziecko kochane zostawilo karte z pamiecia i projektem u siebie na biurku. A szkola ma zasade, ze rodzic moze przyniesc dzieku do szkoly jesli zapomni: okulary, lekarstwo, lunch, ale nie mozna: zapomniane zadania, tenisowoki i temu podobne. Dziecko mi tekstuje, ze to nie tylko o nia chodzi, bo ona sama nie ma az takich ambicji, ale tak jej zal reszty grupy, bo za nie oddanie projektu w terminie wszyscy straca iles tam punktow. I pomysl rewolucyjny jest taki, zeby przyniesc jej lunch i w nim przemycic te karte pamieciowa. Czy moi rodzice by tak kombinowali? Nie! Czy moj monsz by na to poszedl, tez smiem watpic, ale ja, ktora wiele waznych rzeczy w moim zyciu zapomnialam, nawet gdy lezaly tuz przy wyjsciu z domu, rozumiem ten bol, pakuje ten lunch, chcialam wlozyc te karte do kanapki ale jednak zawijam w serwetke. :)

A ze wlasnie mialam brac prysznic wiec wygladalam jak milion dolarow w papierze toaletowym. Nigdy, ale to nigdy nie wychodze z domu bez makijazu, bo nie lubie ludzi straszyc. A tu panie, nie ma czasu na makijarz. Oni to musza miec teraz, zaraz, wiec pojde bez oka. Zazwyczaj nosze szkla kontaktowe, a tu w okularach i wiecie, ze ludzie mnie nie poznali. Nauczycielka z pierwszej klasy z ktora sie bardzo lubimy i zawsze jak sie spotykamy to chociaz "co slychac" wymieniamy przeszla obok zupelnie obojetnie. :))


A teraz uff, kawy. :)


wtorek, 3 marca 2015

o czytaniu (bez konkursu)

Mlodsza nie ma takiego glodu ksiazek jak jej strasza siostra, na ktora nauczyciele nie wiedzieli czy narzekac czy nie, bo czytala na lekcjach i mowili mi, ze no nie powinna, ale to juz sie tak rzadko sie zdaza, ze az zal zniechecac. Dopiero gdy na matematyce oddala test tak fatalnie napisany, od razu bylo widac ze zakreslila tylko odpowiedzi A, bo akurat wczytala sie w punkt kulminacyjny ksiazki, uznali, ze trzaba to chociaz ograniczyc.
Mlodsza ma dni, ze usiadzie i polknie ksiazke, czyta co wieczor, ale to juz nie jest to. Nie chodzi, jak starsza,  do biblioteki z reklamowkami, by po paru dniach stwierdzic, ze nie ma co czytac.

Na literaturze pani daje dzieciom do wyboru kilka ksiazek, moga sobie ich troche poprobowac, poczytac, nim sie zdecyduja ktora wybieraja. Raz w tygodniu spotykaja sie w grupach osob ktore wybraly te sama ksiazke i omawiaja iles tam rozdzialow ktore mieli na dany dzien przeczytac. Notatki mlodszej sa tak skrupulatne, ilosciowo jest wiecej niz samej ksiazki, do tego sa obrazki, mapy itd.
Ale ostatnia ksiazka szybko i z pelnym entuzjazem zaczeta, nagle zauwazylam, ze dosyc niechetnie jest chwytana. Trzeba bylo jej przypominac i tak szlo jakos opornie, jak zapamietywanie regulaminu BHP. Gdy dotarla do konca ozywila sie ponownie i uznala, ze ta ksiazka to jednak rewelacja. Na moje zdziwienie, ze zmienia poglad o 180 stopni uznala, ze to nie jej wina, ze z tymi pisarzami tak jest, ze maja pomysl na krotka ksiazke, ale nie, chca zeby byla gruba, wiec pisza dobry poczak i koniec a w srodku samo przeciaganie. :P

A teraz pracuje nad projektem koncowym z tej ksiazki. Podoba mi sie, ze nie jest to referat pt. o czym byla ksiazka, czy dlaczego zachwyca, ale chodzi o ciekawe przekazanie tresci innym osobom z klasy. Przy ostatniej rozwazala zaprojektowanie pudelka (pudeuka, nie psa. ;) na platki sniaganiowe z krotka historia i gra, ale w koncu napisala na podstawie ksiazki ksiazeczke dla dzieci z obrazkami. Teraz planowala napisanie na podstawie najnowszej ksiazki sztuki , ale ze wystawiac miala ja z kolegami z grupy ktorzy czytali te sama ksiazke, poczula, ze nie wie czy moze na ich aktorstwie polegac i wymyslila, ze jednak zrobi teatrzyk kukielkowy.