wtorek, 18 listopada 2014

juz czy jeszcze nie?

Swieta sie zblizaja, jak znam zycie to przelecom jak wiatr, jak samolot, jak tramwaj Pendolino. Kiedys uwazalam, ze ludzie przesadzaja z tym swiatecznym pospiechem, ze caly entuzjazm im sie wypalali na dwa tygodnie przed swietami, ale czlowiek im starszy tym bardziej widzi, ze ledwo usiadzie, kawe wypije, nuszkom machnie ze dwa razy i juz z poniedzialku robi sie piatek. Wiec kilka razy machnie i juz panie bedzie po swietach. A ja w przeciwienstwie do wielu ludzi nie lubie wlasnych urodzin, nie lubie sylwestra, a swieta uwielbiam. Moze dlatego, ze nie przesadzam ze sprzataniem czy gotowaniem.

Nie czekam wiec do grudnia, bo znowu nie zdaze, znowu najlepsze pomysly na swiateczny dekor beda mi przychodzic do glowy po swietach wiec jeszcze choinki nie ubieram, bo w koncu nie mozna az tak lekcewazyc swieta indyka, ale juz sie mentalnie na te swieta szykuje.

Pytam dziecka, czy juz wiedza czego chca od Mikolaja/ Gwiazdora/ pod choinke. Starsza ma zyczen na cztery strony i za cene  mniej wiecej miolion osiemset.

Za to mlodsza mowi, ze ona niczego nie chce.
Jak to niczego, nawet zadnej niespodzianki, a ona na to, ze te niespodzianki to czesto takie malo trafione, ze ona nie wie czego chce, czyli w sumie, nie chce niczego.

I tak troche dziwnie, ze niczego wiec walkuje dalej. Nie masz zadnego marzenia malego, ani duzego. A ona, z grubej rury i na powaznie: mam, napisze Mikolajowi, ze chce pokoj na swiecie.

ajajajajaj...

_ _ _ _ _ _ _ _ __ _ _ _ _ _ _ _ _ _ __ _ _ _ _ _ _ _ _ _ __ _ 


A to mnie rozbawilo. ;)



wtorek, 4 listopada 2014

na zakonczenie haloweenu

To teraz bedzie bajka na dobranoc.

ale spozniona, haloweenowa,
zeby nie bylo, ze nie ostrzegalam
Male dzieci odwracaja sie od monitora, zatykaja uszy i powtarzaja nanananana.

Teraz moge spokojnie pisac, bo wszystko sie dobrze skonczylo.

Starsza miala te kolezanki na noc po Haloween, noc sie przeciagnela, nadeszlo poludnie, a one nadal nie zbieraly sie do domu. Wymyslily, ze pojda jeszcze do parku, bo piekna pogoda. Zadzwonily do mam,mamy wyrazily zgode. Park za plotem. Nagle przybiega starsza z oczami jak psychopatka, wola menza, ze kolezanka ma dyslokacje ramienia i ze on ma szybko biec i jej to ramie wyprostowac, ze on da rade!
Chem, jak sie okazalo, jakze wielkie byly jej oczekiania w stosunku do ojca. Az dziw ze sie za to nie zabral. Kilka srubek, slubokret, raczek para, co to dla mensza. :P

Dziewczyny skakaly z hustawki jak milion pincet razy wczesniej, ale tym razem jak kolezanka ladowala, nastapilo gluche chrupniecie i jej przedramie wygielo sie na ksztalt litery V.

Jej mama nie odbierala telefonu, gdy odebrala byli juz w drodze do szpitala. Biedna kobieta brala wlasnie prysznic i tak jak stala przybiegla. Bogu niech beda dzieki, ze kobieta spokojna i rozsadna. Uciszyla tlum placzacych kolezanek, ze tylko ktos kto nic nie robi nigdy sie nie lamie. (Czulam, ze to do mnie. ;))

Biedna dziewczynka zlamala obie kosci tak okropnie, ze uspili ja by zrobic jej cala operacje na przedramieniu. Niestety prawa reka. :(

Do teraz ciarki mnie przechodza.