poniedziałek, 17 lutego 2014

dramaty powsinogi

U nas dlugi weekned- dzien prezydenta.
Coreczek troche ubylo, troche przybylo.

Starsza poszla w sobote wieczorem na impreze walentynkowa ze spaniem. Ta biedna i dzielna matka przyjela pod swoch dach dwanascie postrzelonych prawie nastolatek! Miala ta dobra kobieta lekkie przeswity wiec postawila swej corce jeden warunek: "no drama". Corka przejela sie dobrom radom i na zaproszeniach wydrukowala tlustym drukiem "girls, no drama, please". I wszyscy sobie to wzieli do serca, moze uznali, ze to takie party theme (czasami som lata 70-te, czasami bal kostiumowy, a tym razem drama), bo takiego drama na dramacie to ponoc jeszcze nie grali. Wszyskie graly w jakas gre, jednej sie znudzilo i poszla do ogrodu poskakac na trampolinie. Wtedy pobiegla za nia druga krzyczac, ze robi drama. Ta co stakala tlumaczyla ze ona tylko grzecznie skakala, a nie drama grala i sie poplakala. Wtedy przyszla trzecia i wyzwala ta druga ze to ona robi drama i wtedy ta druga tez sie poplakala. Wtedy przyszla osma i poprosila druga by przeprosla pierwsza, a trzecia aby przeprosla druga, ale zadna sie nie poczuwala, i wtedy wszystkie zostaly posadzone  o drama przez jedenasta i dwunasta. :P I tak mniej wiecej w tym tonie caly wieczor jedni drugim zarzucali drama i tylu dramatyczych lez jeszcze nie bylo.


W tym samym czasie ja poszlam z mlodsza na urodziny jej kolezanki na lodowisko (kryte oczywiscie). Bylo naprawde przemilo. Dzieci jezdzily na lyzwach a rodzice w tym czasie pili wino lub piwo. Siedzielismy sobie w barze/ restauracji i jednym okiem zerkalismy przez okno na dzieci, drugim na olimpiade, a trzecim na wino. ;)

Po skonczonej zabawie moje dziecko uznalo, ze fajnie byloby pojsc spac do kolezanki. Bo wiecie, u nas wszyscy, po matce, powsinogi. Jak ja lubilam chodzic z wizyta po cudzych domach. A jeszcze jak siem do tego obiad trafial to juz naprawde. To u sasiadow po raz pierwszy jadlam ziemniaki z przypalonom cebulkom i od tej pory inaczej juz patrzylam na kuchnie polska. 

Moje mlodsze dziecko rowniez staralo sie mnie wykolegowac i kombinowalo abym do domu wrocila sama. Koniec koncow wynegocjowalismy, ze juz wieczor i pojdzie spac do kolezanki na drugi dzien (bo poniedzialek jest wolny). W niedziele po nia przyjechali, a ja zaraz potem jechalam odebrac starsza. Nim tam dotarlam dostalam telefon, ze odbierac bede ja i jej kolezanke, ktore teraz dla odniamy przyjdzie spac do nas. No dobra, jedno pojechalo drugie przyjedzie. Wrocilismy do nas, dziewczyny poszly do parku i za chwile dzwonily, ze dojdzie do tego spania jeszcze jedna. Juz mialam sie zalamac, ale jak sobie podliczylam, ze mlodszej nie ma, a wczoraj tamta znajoma miala dwanascie to poczulam, ze pikus, damy rade. Juz dla zabawy mialam dodac " no drama, please" ale na szczescie sie w jezyk ugryzlam. :P


rybenko, wracaj do formy! :*****

76 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. jak byłam dzieckiem, to czasem jadłam w obcym domu, najczęściej u mojej dotychczasowej przyjaciółki, zawsze smakowało to, czego w domu nie wzięłabym do ust :) ona ma takie same wspomnienia :) bywało, że spałyśmy u siebie, ale dwunastu nie było nigdy!

      Usuń
    2. u mnie w porywach szalenstwa spala jedna najlepsza przyjaciolka. moze dlatego nigdy nie bylo drama. ;)

      Usuń
    3. no własnie, ciekawe to jest zjawisko socjologiczne - że obiad na krzywy ryj zawsze jakoś inaczej smakował.... ja jadłam nawet zupę jarzynową ze śmietaną, u cioci, choć nienawidziłam. Ale kuzyni jedli, to jadłam, nie robiąc skandalu :) fakt, że potem mi czasem mamcia wypomniała, dając podobną, że "u ciotki to jadłam"... no cóż.... wyszedł też inny skandal - że jako niejadek w gościach zwykle nie jadłam całego obiadu, tylko właśnie zupke, albo jak się trafiły naleśniki, przychodząc zś do domu zaznawałam, że już jadłam, zmyślając czasem nawet jakie to frykasy.... no i spokój był z obiadem :) niestety - jako cisza przed burzą, która się rozpętała, jak się sprawa sypnęła :)

      Usuń
    4. ja do dzisiaj nie daje rady gdy sa dwa dania i nigdy dwoch nie robie. Moze tylko w wielkie swieta typu Boze Narodzenie. ;)

      Usuń
    5. ja też jednodaniowe obiady robię i to jeszcze szybkie i proste lubie:)

      Usuń
    6. tak, szybkie i proste zdecydowanie. i jeszcze dobrze jak sa do tego smaczne. :P

      Usuń
    7. zdarza mi się,ze mam ochotę i czas to z czymś zaszaleję ale makrony czy risotta jakieś albo sałatki to przodują u mnie :)
      fast foodów nie robię;p

      Usuń
    8. ja też dwóch dań nie jadam

      Usuń
    9. je tez jestem przeciwnikiem fast foodow, bo widze, jak tutaj wygladaja ich milosnicy. ;)
      sama najbardziej lubie robic i jesc zupy i salatki. :)

      Usuń
    10. O zupach zapomniałam,tak zupy lubimy.kremy różne najbardziej ale kapuśniaczki,jarzynowe,ogórkowe i pomidorowe tez:)

      Usuń
    11. a ja najbardzije lubie cukiniowa, ale inne tez. i chlodniki tez bardzo, bardzo.

      Usuń
  2. n oto ja chociaż braz!! i przeczytałam!!! ale wypowiem się zaraz, co by mnie nie okradli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bylo wspanialszej przygody jak spanie w cudzych domach i objadanie cudzych rodzicow. Teraz to ja sie nigdzie dobrze wyspac nie moge, tylko wlasne lozko. Jadac moge u obcych, przynajmniej nie musze kucharzyc :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez po paru tygodniach tesknie za walsnym lozkiem i lazienka. ;)

      Usuń
  4. Jaka no drama jakżem po za podium;PPP
    Przegapiłam podium bo ja Lole tak jak Ty na tym lodowisku;)))
    jednym okiem na skoki,drugim na pifo a czecim na bloga;DDD

    ja też taka powsinoga byłam,natomiast moje Dzieci domatory jakieś takie:)))
    chociaż Córcia, po zeszłorocznym przymusowym szlabanie w tym roku nadrabia imprezy,bo ominęła Ją większość 18 nastek:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana, ja tu zlote medale jak pizze na osemke kroje i kazdemu daje po kawalku. ;)

      a corcia przez to sciegno taki szlaban miala?

      Usuń
    2. i to mnie raduje kochana,że ten pociąg taki dugi:))
      ona przeszła dwie operacje kolana łącznie z rekonstrukcją i była uziemiona ale juz wraca do formy

      Usuń
    3. o rany! :(( jak to sie stalo?

      Usuń
    4. trenowała piłkę nożną i na jednym z meczów poszła jej łękotka i więzadła przednie.....mam nadzieję,ze Rybci tak się nie stało właśnie. Bo więzadła to można rozwalić na prostej drodze:(

      Usuń
    5. biedna. :(
      tez mam nadzieje, ze u rybenki nie bedzie az tak ciezko...

      Usuń
    6. mówił mi dziś rehabilitant, że rehabilitacja może trwać i 3 miesiące
      a to, czy będzie operacja, czy nie zależy od tego, które to więzadło
      też mam cały czas nadzieję, że się Rybcia jakoś szybko z tego wykaraska!

      Usuń
    7. no moja Żabcia przeszła 4 rehabilitacje z rehabilitantem i jeszcze teraz sama ćwiczy...

      Usuń
    8. to juz normalnie lepiej sie polamac. :(

      Usuń
    9. nie wierzcie, jak rehabilitant mówi trzy miesiące.... lekką reką można dołożyć jeszcze trzy i trzy....

      Usuń
    10. dokładnie aLusia,dokładnie......wiemy obie ....

      Usuń
  5. to ja byłam poszkodowana, bo mi raczej mam nie pozwalała na takie ekscesy... no, rzadko... w sumie to nie wiem, czy wynikało to z tego, że wolała mieć dzieci policzone pod własnym dachem, czy z niechęci do robienia komuś kłopotu... ale generalnie to u nas rzadko taka tradycja była... choć pamiętam raz, urodziny bodajże mojej najlepszej podówczas koleżanki Magdy - starszaki, poważnie dziewczyny, miało być grzecznie i cichutko, bo miała surową mamę, ogólnie no drama, ale wyszło inaczej,,, śłodkie dziewuszki się rozochociły, imprezka, choć bez piwa/wina ładnie rozkręciła, szczegółów wielkich nie pamiętam, trochę tak dyskusji czyj tak naprawde jest kotek z króliczego futra i kto ma barbie a kto nie, i czy jak ktoś nie ma, to jest głupszy - ot, nic takiego... ale w sumie czemu zaczęły palić się smieci to juz naprawdę nie pamiętam :) pamiętam za to, że ta surowa mama takim wysokim dyszkantem wykonała kilka telefonów do innych mam, moja była jako pierwsza, bo mieszkalismy w nastepnym bloku - dawałyśmy sobie z magda znaki przez okno i planowałyśmy zrobienie takiej poczty jak w dizeciach z Bullerbyn, no ,ale ta jej matka jakoś tak przecięła nić naszej pięknej przyjaźni... może myślała, że śmieci płonęły przez te koleżanki? no nie wiem. Bo w sumie, to wcale nie płonęły, tylko tak się tliły leniwie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aLusia,to drama normalnie....
      a ja miałam z koleżanką taką pocztę na sznurku,ja mieszkałam na 1 pietrze a ona na 4 i se liściki słałyśmy;)))) fajne to było.....

      Usuń
    2. no to dalyscie czadu! :)
      a ja mialam taka nic/ sznurek z koleznaka pietro wyzej i kolezanka z prawa balkonu. Tak sobie sms's slalysmy. :)

      Usuń
    3. hihihihi Lola,ale to nie my byłyśmy:)))
      jak ja słałam takie sms to Ciebie jeszcze na świecie nie było;PP

      Usuń
    4. za to teraz nadrabiamy zaleglosci. ;)

      Usuń
    5. też marzyłam o takiej poczcie :)

      Usuń
    6. aLusia, Ty ciągle jakieś z ogniem przygody miałaś!

      Usuń
    7. az dziw, ze nie zostala strazakiem. :P

      wtedy taka poczta, to bylo cos, zwlaszca ze zwykly telefon byl rzadkoscia.
      pamietam, ze pukalismy sobie kluczem w kaloryfer gdy byl juz czas aby wychodzic do szkoly i wszyscy razem wychodzilismy. :)

      Usuń
    8. i ja taką bulerbynową pocztę miała z kolezanką z kamienicy na przeciw, odległość była spora, bo przez całe podwórko, ale po tym krótszym boku.

      jedzenie u kogoś było wyśmienite,a w domu wszystko rosło mi w gardle, chociaż moja mama świetnie gotowała i gotuje, teraz za to smakuje mi wszystko wszędzie, niestety ;)
      no, ale no drama :)))
      skłamałam, drama :P

      Usuń
    9. mi tato zdradziu, że jak weżmiemy nitkem i dwie puszki, to zbuduję telefon
      ja mieszkauam na pierszym pientrze, koleżanka na czwartym
      biegauam po tych schodach, żeby jom poinformować, że będę nadawać
      potem, żeby jej powiedzieć, co nadauam :p

      Usuń
    10. no to teraz z tym jedzeniem tez wszystko inaczej, bo chcialam dziecka wyzywic, a dziecko moje mowi zebym sie nie fatygowala z gotowaniem bo one majom wielkom ochote na chinskie. :P

      Usuń
    11. dziefffczyny!!! wy miałyście lepiej!!!! dlaczego między naszymi blokami było aż tak daleko??? no dlaczego?? Lucha tylko miała trochę przewalone - ale pewnie teraz ma ładnie umięśnione nogi od tego śmigania po schodach :) ;)

      i rzeczywiście z tym ogniem..... jak się teraz tak na chłodno temu przyjrzę.. ale moze nie będę się dzielić tymi refleksjami z rodzicami :) :) a o byciu strażakeim myślałam tylko małą chwilkę, jak dostałam książeczkę " ja kWojtek został strażakiem" :) ale pod hełmem nie wilno nosić korony, więc szybko zrezygnowałam :)

      Usuń
    12. ja mialam rewelacyjnie bo w naszej klatce schodowej w prawie kazdym mieszkaniu byly dzieci w moim wieku. raj dla powsinogi. ;)

      Usuń
  6. ja siem nie bawiem,bo zawsze na końcu!
    pracujem !heloł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w piontek tesz siem spóźnisz :PPP

      Usuń
    2. Misiu,ostatni będą pierwszymi!! My Ci tu kolejkę trzymamy!!
      heloł!

      Usuń
    3. Misia, nie tak znowu na końcu. jeszcze ja za Tobom.

      Usuń
    4. racja -wew łykend bendem wyjechana nadmorsko;)))

      Usuń
    5. Miśka, nei histeryzuj, ja chyba częściej jestem ostatnia!!

      Usuń
  7. Moja Młoda w pt/sb po raz pierwszy wybyła z domu na noc, na zorganizowaną w klubie imprezę "pidżama party". pidżama, śpiwór, poducha, latarka. pożegnanie - 20:30, odbiór - 9:30. telefon cały czas pod ręką, bo kto wie, może trzeba będzie na sygnale jechać. niepotrzebnie się denerwowałam. Młoda bawiła się super, było mnóstwo atrakcji, i spanie dopiero po 4. ja chyba bym tyle nie wytrzymała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a do nas przyszly na spanie trzy z tej dwunastki po sobotniej nocy i byly tak zmeczone, ze poszly spac juz po dziesiatej i spaly 12 godz. bo dluzej im juz nie pozwolilam. ;)

      Usuń
    2. no to masz patent - zgadzaj się zawsze,ale pod warunkiem, ze u Was będize jako druga ta imprezka :)

      Usuń
    3. a tamta biedna matka jest na oddziale dla nerwowo chorych? :)

      Usuń
    4. ledwo zywa, ponoc spala od tylko od 3AM do 6AM.

      Usuń
  8. Ja to byłam poszkodowana. Moja mama nie pozwalała mi nawet na odwiedziny koleżanek nie mówiąc o jakichś nocowaniach!
    Teraz za to ja jestem zdecydowanie bardziej liberalna i pewnie przez to moja Zu jest prawdziwą powsinogą. Czasem się wręcz zastanawiam czy jej źle w domu nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sollet, nigdy nie jest za pozno, aby zostac powsinoga. ;))

      Usuń
    2. Sollet -to tak jak u mnie:(
      Ale za to teraz JA jestem powsinogą;))

      Usuń
    3. Przyznam ci się Misiu, że mnie też ciągle ciągnie w świat, ale na razie nie mam gdzie albo nie mam za co:)

      Usuń
  9. drama!
    znowu się spóźniłam ;PPP

    OdpowiedzUsuń
  10. drama! nie dość że siem spóźniłam, to jeszcze mnie Dosia ubiegła ;;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamma - zróbmy sobie wspólne drama, będzie bardziej drama ;PPP

      Usuń
    2. drama do kwadratu?? Lola może tego nie przeżyć, albo co gorsza, wyrzucić nas stąd ;)

      Usuń
    3. no drama,drama,co Wy robicie,ze sie tak spóźnicie??? hę ;PPP

      Usuń
    4. zaraz zrobimy konkurs na drama queen. :P

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. no to smacznego śniadanka i dobrego dnia Lolek!!

      Usuń
    2. senku Margolek! Tobie tez! tylko chyba juz bez sniadanka :P

      Usuń
    3. :DD
      no ja zara kolacjum bendem zajadać;p

      Usuń
    4. to sobie razem zjemy. ;) ja lunch a ty kolacje. ;)

      Usuń