wtorek, 18 marca 2014

Podroz z przesiadka

Ile trzeba zapakowac w podroz w dzisiajszych czasach to sie w glowie nie miesci. Gdzie te czasy gdy bralo sie jeden plecak, dwie pary jeansow (bo wiecej i tak sie nie posiadalo) i w tej samej bluzce noszonej osiem razy, zdobywalo sie gory- doliny i czlowiek czul sie swiezo, czysto i zadbanie.

A teraz?
Toreb milion pincet i ciagle malo.

Dolecielismy, na lotnisku torby przeliczylismy, dzieci przeliczylismy, zgadza sie, gnamy dalej do wypozyczalni samochodu. Toreb tyle, ze ledwo, ledwo siem pomiescimy, uf, drzwiczki sie z trudem, bo z trudem ale domknely, dzieci trzymaja to i owo na kolankach, cos miedzy nimi, cos w nogach, zeby tylko nikt nie kichal bo sie samochod rozerwie.

Monsz wklada kluczyk w stacyjke, kreci i nic. Kreci az iskry lecom, ale cos nie dziala. A w myslach to my juz jedziemy milion pincet na godzine do tej plazy, do tego slonca, monsz daje mi jakies wazne dokumenty, podkresla: tylko tego nie zgub, bo to bardzo wazne. Takie wazne to byle gdzie nie chowam. Dalej kreci, ostatnia szansa; wszyscy trzymaja kciuki i ... NIC. Wsiedli panstwo do zlego samochodu. Tu obok stoi taki sam. No nic, przekladamy te milion toreb, co to dla nas. Male pol godzinki, ciemno sie w miedzy czasie zrobilo i jak dama wsiadam do samochodu, w nogach tylko pinc toreb, ale co tam. Jedziemy dwie godziny nad tom zatokem, dojezdzamy do hotelu, monsz prosi o te bardzo wazne dokumenty, otwieram wiec tom szafkem co jom mam przy kolanach, grzebie, czy to mozliwe, aby nowy samochod mial dziure? Nie moze byc! Zostalo w tym pierwszym samochodzie. Panika, liczymy dzieci, liczymy torby, cos sie nie zgadza. Nie ma mojej torby w ktorej mialam dwa aparaty, portfel z wszystkimi kartami, dokumetami i komorka.

Nie ma to jak byc na pieknej plazy z delfinami  i robic zdjecia pamieciowe.

Pamietam ludzi ktorzy wzieli ten pierwszy samochod. Oni mieli tylko kilka toreb, luzik, elegancko im weszlo do bagaznika. Szukamy wiec z nimi kontaktu. Oni na czarnych siedzeniach nawet tej mojej czarnej torby nie zauwazyli. Pojechali z nia hen w swiat, gdy sie zorientowali, zaczeli dzwonic najpierw po moich kolezankach w Phoenix, az w koncu zadzwonila komorka starszej a na niej wybilo "mom" czyli ja. Gdzie jestem, gdzie sie podziewam?

Monsz wlasnie odbiera te nasze nie ukradzione, a podrzucone niewinnym ludziom rzeczy. Jest nadzieja, jesli te aparaty sie gdzies na sloncu w samochodzie nie rozpuscily, ze uda nam sie zrobic kilka zdjec.


52 komentarze:

  1. teraz napięcie będzie tylko rosło...
    jak u Hitchcock'a...
    życzę, żeby już było spokojnie i przepięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cos ty. Ja mialam nadzieje, ze wreszcie opadnie.
      teraz czas na troche spokoju. :)

      Usuń
    2. żartowałam :)
      miejcie spokojny i cudny czas :*

      Usuń
    3. wiesz co, ja caly czas mialam dobre przeczucia, bo rozmawialismy w tymi ludzmi w kolejce i to byla bardzo sympatyczna para, tylko dziwilo mnie dlaczego to tak dlugo to trwa :)

      Usuń
  2. dobrze, że na uczciwych ludzi trafiliście
    a ze Ty fariatka, to inaczej chyba nie mogło być z tymi ważnymi dokumentami:PPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odezwali sie w momencie gdy zablokowalam wszystkie karty kredytowe, bo troche to dlugo trwalo. Teraz jestem jak dziecko, mam tylko troche gotowki na loda i gume do rzucia. :)

      Usuń
    2. ale pomyśl, ile kasy nie wydasz!! znajdź w sobie odrobinę Polyanny :)

      Usuń
    3. ty to wiesz jak znalezc jasna stone.
      Dzieci meczy sklepik z pamiatkami, a ja nie mam kasy i mam spokoj. ;)

      Usuń
    4. sama widzisz :) i jeszce kłamać nie musisz, że kasy nie masz :)

      Usuń
  3. Lola! Jakie przeżycia. Ale to na pewno na początek dobrych wakacji:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no na szczescie wszystko sie dobrze skonczylo. :)

      masz nowa tfasz!

      Usuń
  4. Takie wazne rzeczy to sie w zebach nosi, przygryzione, co by nie uciekli. :)))
    A karte kredytowa to chiba jeszcze monsz posiada? Chyba, ze zablokowalas tez jego karty? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ma, ale on siedzi caly dzien na konferencji, a imie na kartach ma meskie. :P

      Usuń
  5. Lola ale miałaś urwanie kapelusza:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. troche niepotrzebnego zamieszania, ale moze byloby zbyt nudno. :P

      Usuń
  6. ja Cię oczywiście na pewno nie ocenię :) jest to wyczyn absolutnie w moim stylu... już nawet widzę siebie, jak wysiadam przed tym hotelem, jak grzebie nerwowo w pustych schowkach i jak dla rozładowania napięcia pohukuję na kolegę-małżonka, że to w gruncie rzeczy jego wina, bo mi nie przypomniał. A w ogóle to jego wina, bo przecież wiadomo, ze ja to zgubię, więc po co mi powierza!! :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczescie nie wytykalismy sobie winy, zwalilismy wszystko na noc, czarne siedzenia i czarna torbe. Ewidentnie wina tych co z nia odjechali, na pewno nie nasza. :P

      Usuń
    2. a to lepiej :) ale patrz, jakie ludzie nieuczciwe, żeby z cudzymi rzeczami odjeżdżać!! :) :)

      Usuń
    3. az dziw, ze nikt policji nie wezwal. :P

      Usuń
  7. podróóże ksztaucom
    a wy teraz jestescie wlasnie wyjechani?
    czy nawroceni?
    goobie siem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyjechani. nie widac? :P
      wyjechani do niedzieli.
      potem tylko tydzien prania i back to normal. :P

      Usuń
    2. a to taka zimowa przerwa szkolna?

      Usuń
    3. to tzw. spring break, tydzien wolnego.
      studenci wtedy masowo jada pic do Meksyku. :)

      Usuń
  8. Niezła przygoda! Można się zdenerwować, ale i poopowiadać na starość.
    No i nie tylko na starość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mialam nadzieje, ze wszystko sie dobrze skonczy. Zawsze to przyjemniej smiec sie z czegos co skonczylo sie dobrze. ;)

      Usuń
  9. Lola nerwy macie ze stali.
    Nawet jesli wiem gdzie TAK WAZNE rzeczy sie znajduja to dopoki nie mam ich w reku, to.... szkoda gadac.
    I tez tak mam ze tak bezpiecznie schowam, ze slad czasem zanika:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no troche mnie martfilo, ze zdjecia z komorki tylko robie. ;)

      to znaczy, ze naprawde dobrze schowane. ;)

      Usuń
  10. matko, prawie zawału dostałam czytając;)))
    Ale dobrze, że wszystko się dobrze skończyło:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podroz jeszcze trwa.
      tfu, tfu, przez lewe ramie. ;)

      Usuń
  11. to z przytupem napoczęliście tą florydę;)))

    OdpowiedzUsuń
  12. No to wycieczka z przygodami ... będzie co wnukom opowiadać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyobraz sobie, ze znowu te torbe zostawilam w restauracji. Zorientowalam sie pol godziny po wyjsciu, na szczescie jeszcze byla.
      Ktos chyba na nas/ na nia urok rzucil, bo ja nigdy wczesniej zadnych takich przygod nie mialam. Albo oderwana jestem za bardzo. :P

      Usuń
    2. a dzieci juz sie rechocza, ze dwa razy ta sama torba nam zginela. :P

      Usuń
    3. moze ją sobie przyszyj do koszulki? :) to rzeczywiście jakieś fatum..

      Usuń
  13. Odpowiedzi
    1. Futi, nie jest, Zobacz co napisalam powyzej Magdzie. :PPP

      Usuń
  14. i tak w sumie najważniejsze, że dobre dzieci z Wami pojechały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, najwazniejsze, ze dzieci nam nie poginely. ;)

      Usuń
  15. Odpowiedzi
    1. Lola jest zajęta liczeniem dzieci, toreb i waliz, nie wolno jej przeszkadzać :)

      Usuń
    2. kochane! wrocilam!! :))
      i wszystko inne tez wrocilo! :)
      teraz licze ile pran musze nastawic. ale w tym przedziale nic raczej nie zginie. Najwyzej lewa skarpetka. ;)

      Usuń
    3. uffff :))))
      to teraz pranie do pralki a Ty do klawiatury;))))

      Usuń
    4. jeszcze trzeba obejsc blogi i nadrobic zaleglosci. ;)

      Usuń
    5. no to najważniejsze,cza byc na bieżaco z wszystkim:)

      Usuń
    6. n oto ja Ci aż współczuję, dizewczyno :) tyle zaległości nadrabiać!! :)

      Usuń
    7. Margo, a jak sie udal twoj wyjazd?

      aLusia, no troche tego jest. Fstrentne gaduly. :P

      Usuń