czwartek, 30 kwietnia 2015

wycieczka

Nie wiem jakim przedziwnym przypadkiem zostalam przewodniczaca rady rodzicow.
Naprawde, czasami moja asertywnosc chowa sie po krzakach.
Z tejze okazji organizuje wycieczke szkolna.
Moi dziadkowie to sie nie tyle co w grobie przewracaja co rechocza ze smiechu, ze az sie trumny trzesa. Organizator, to moge miec na ostatnie tylko w kontekscie dobrego zartu.
I wszystko prawie jest tylko nie mam jeszcze zarezerwowanych autobusow i mamy z tym maly problem.
Trzymajcie wiec kciuki bo glupio bedzie jak okaze sie, ze wycieczka jest piesza.

A teraz sobie mysle, ze moze by tak zrobic pochod. :P

niedziela, 26 kwietnia 2015

13

Starsza dzisiaj konczy 13 lat.
Nie jestem juz matka malych dzieci.
Nie ukrywam, ze troche mnie to zasmuca.
I nie, ze zal mi czegos
tylko to jakos tak strasznie szybko zlecialo.
Wczoraj szla do szkoly, za rok pojdzie do liceum



Coreczko,
zycze ci aby spelnily ci sie wszystkie marzenia,
aby otaczali cie dobrzy ludzie
i abys ty takze byla dobrym czlowiekiem
i aby ci sie obojczyk slicznie zrosl

I piosenka z dedykacja:






Te plyte kupilam sobie tuz przed wyjazdem do Stanow i jest na niej kilka piosenek, ktore wrecz przepowiedzialy moje pozniejsze losy. Kilka dni temu znalazlam ja zupelnie przypadkiem, wlaczylam w samochodzie i przypomnialy mi sie te dawne chwile. Mam wrazenie, ze to bylo rok temu. Ale kalendarz sie niestety ze mna nie zgadza.


czwartek, 16 kwietnia 2015

kiedy mozna zaczac sie smiac?

Macie tak, ze gdy dzieje sie cos totalnie beznadziejnego to przy zyciu trzyma was mysl, ze jeszcze troche, jeszcze chwila i wszyscy bedziemy sie z tego smiac, ze to tylko taki brytyjski zart losu?

Pierwszy raz taki moment pamietam z czasow podstawowki gdy z kolkiem historycznym (tak, o matko bylo takie cos, gdzie sie dowiedzialam w jak mlodym wieku wyszla za maz krolowa Jadwiga, wtedy przestalam marzyc o zyciu krolowej). Zamiast jechac do domu i ogladac pana Kracego, udalismy sie z kolkiem historycznym na lokalna wycieczke, obchod kosciolow, cos w tym stylu. I nie wiem dlaczego po zakonczonej wycieczce wszyscy gdzies przepadli a my z kolezanka same stalysmy na przystanku autobusowym czekajac na autobus ktory zawiozby nas do domu. No i mial byc za piec siodma czy za pietnascie szosta ostatni kurs z tego zakatka miasta, ale nie wiem czy sie spoznilysmy i zupelnie nie pojmuje braku odpowiedzialnosic moich rodzciow, ze my tak sobie same na tym panie pustym przystanku w srodku zimy stalysmy. I wtedy nasz optymizm powoli zaczynal sie kurczyc, wiedzialysmy ze autobus moze sie spoznic pol godziny, bo wtedy autobusy nie przejmowaly sie rozkladem jazdy, ale powoli docieralo do nas, ze chyba az tak spoznic sie nie moze. A ze opcji nie mialysmy zbyt wiele stalysmy jak te gupie, bawiac sie w Pollyanne i powtarzajac sobie, to nic, zobaczysz, zaraz ten autobus przyjedzie i zaraz, za jedna chwileczke bedziemy sie z tego, ze tu teraz wcale nie z zimna, a ze strachu dzwonimy zebami, zobaczysz zaraz bedziemy sie z tego smiac. I czekalysmy dlugo i cierpliwie na ten smiech i wtedy jak aniol pojawila sie kolezanka mojej mamy, ktora nigdy tamtedy nie jezdzila, ale wtedy wlasnie wyjatkowo i poznala mnie po czapce co to ja moja mama pieknie pomponem wykonczyla, a ze wtedy kazde dziecko mialo inna czapke i mozna powiedziec, chcac nie chcac bylo orginalne, to gdy zobaczyla dwie sierotki Marysie, poznala ten pompon ozywiajacy kurtke w praktycznych meskich kolorach po bracie. Z piskiem opon zatrzymala sie i no wtedy panie nareszcie mozna sie bylo smiec.

Teraz tez tak troche mam, bo starsza jak juz u rybenki opowiadam zlamala obojczyk i czekam i czekam kiedy zaczniemy sie smiac, kiedy to wszystko minie i zamieni sie w rodzinna anegdote.

Wczoraj zadzwonil lekarz i powiedzial, ze przeswieltlenie wyglada dobrze, ze nie potrzeba operacji i ze nie musze juz oddychac do torebki.

To teraz dla potomnych i dla siebie gdy juz przyjdzie alzheimer opowiem jak to bylo.

Wstalam jak zwykle, normalnie, niewyspana, niegotowa na nadchodzace dramaty. Kawe wypilam jedna, druga sie wlasnie robila gdy zadzwonila najlepsza przyjaciolka, a ze 2 tygodnie nie rozmawialysmy wiec zaleglosci byly straszne. I jeszcze jestem w tej pizamce, oczywiscie bez makijaza, bo kto w pizamce robi makijaz, zebow nawet jeszcze nie umylam, bo sniadania jeszcze nie zjadlam. Dziecko  szybko sie uporalo, bo juz 15 minut po rozpoczeciu szkoly dostalam telefon ze jest uszkodzone. Pytam, czy az tak, ze mam zabrac do domu? Pielegniarka potwierdzila, nie wiem dlaczego nie krzyczala do telefonu, alarm, pogotowie, policja, matko swieta, bo z tonu wynikalo, ze no normalnie, pojade po dziecko, przywioze, przytule, pozwole wlaczyc TV i do razu sie wygoi. Ubralam sie szybko, znowu ide do szkly bez charakteryzacji twarzy, ale liczylam, ze i tym razem nikt mnie nie pozna. Podjedzam, a tam juz w drzwiach macha na mnie pani sekretarka, ktora prawie placze. No, panie, cos mi tu nie gra. Czy moze ma takiego pmsa? Widac po oczach i minach, ze takich wypadkow nie przezywaja tu codzinnie, bo sie jeszcze nie uodpornili.

No to jazda na pogotowie i tam gdy wydawalo sie, ze lzy dziecka sa tak wielkie, ze bardziej smutno nam byc nie moze, dostalam teksta od kolezanki, ktora mieszka blisko nas, z niewinnym zapytaniem czy na naszej ulicy jest pozar? Bo ona jest w pracy i kolezanka wyslala jej teksta, ze oglada wiadomosci i ze naszej ulicy pali sie dom, to moze bym sprostowala, zeby ona mogla spokojnie wrocic do swoich zakladowych obowiazkow. I nagle nabralismy dystansu do zlamania, bo w glowie mi sie zaczelo kotlowac, czy ja te jajeczka na miekko wylaczylam czy nie? I widzialam oczyma duszy mojej naszego psa w plomieniach. Zatekstowalam do przyjaciolki u ktorej wlasnie byli goscie z zagranicy, ze musi isc ratowac mojego syna jedynego- psa. I ona juz w sumie byla gotowa jechac ale ci goscie logicznie zasugerowali, ze skoro pokazuja w TV,  to chyba jest juz straz pozarna i nie pozwola jej sie bawic w ratownika. Ja dlugo takiej niepewnosci nie wytrzymalam, zwlaszcza ze dziecko jeszcze bardziej plakalo nad pozarem ktory moze plonie, a moze nie, niz nad wlasnym nieszczesciem. I jade, a tu straz pozarna wraca, ale zupelnie z przeciwnego kierunku. Na pewno zabladzili, pies juz na pewno zweglony. I zblizam sie i  jest dom i pies caly i zdrowy i nic nie daje czlowiekowi wiekszego dystansu niz to, ze zawsze mogloby byc gorzej.
A pozar byl, ale ojtam 40 ulic (swiatel) od mojego domu.

I sle duzo mocy do tych blogerek u ktorych sa wlasnie te gorsze chwile. Niech wam sie wszystko pouklada i niech przyjdzie ta chwila, ze bedziemy mozna sie z tego smiac.

A tu piekne zdjecie, do albumu.


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

cos nowego cos starego

Wrocilam, taka sama,  troche inna, troche stara, troche nowa, odrobine odmieniona, odswiezona, swiatem zachwycona. Wracam do tego co kocham najbardziej, ale mam w sobie jakas nowa energie i nowy zachwyt nad zyciem. I kawaleczek tego piekna, te gory, te plaze, te ryby tak przedziwne, ze sama nie wiem jak sie starajac na wyobraznie postawic, takich bym nie wymyslila, co sie czlowieka wogole nie boja, niektore wieksze niz duza meska stopa, podplywaja pod nos i wszystko cudne, ale dzungla co w niej mnie jeszcze nigdy nie bylo zachwycila mnie najbardziej, ze takie bogactwo przyrody, ze tyle liscia, ze liany i drzewa takie opasle, ze dab Bartek tez by sie zdziwil. Widoki  w tej dzungi jak z filmu o Wietnamie, te gory z daleka mgla powite, tak cudne, ze jak teraz przegladam zdjecia zastanawiam dlaczego nie oddaja tego piekna? Szkoda tylko, ze nikt inny nie pokochal tej dzungli tak jak ja, bo starsza ugryzl komar, a ze komarow u nas nie ma wiec potraktowala to jak ugryzienie weza kusiciela. Ale  kazdy sie czyms zachwycil, kazdy czyms innym i dla kazdego starczylo. I cale to piekno lekka mgla jak para na szkle osiadlo gdzies tam na dnie i wnioslo jakas nowa energie.

I ide zrobic sobie kawy i kawa niby ta sama, ale tez wydaje mi sie lekko odmieniona, jakas lzejsza. Czy dotyka mnie wlasnie nieznosna lekkos bytu czy co sie dzieje? Nie dosc, ze za lekka to jeszcze za jasna. Probuje palcem -slodka! Starsza uznala, ze skoro ominal nas na wyjezdzie pryma aprilis to ona nam to wynagrodzi, bo nie bedzie do nastepnego roku czekac i do torebki z kawa nasypala rozpuszczalne kakao. :)

czwartek, 2 kwietnia 2015

Jak to pozyczylam kolezance samochod

Bedac wyjechana pozyczylam kolezance samochod aby mogla odebrac gosci z lotniska. Majac 3 dzieci musialiby jechac na dwa samochody, a w moim samochodzie trzeci rzad wysuwa sie z bagaznika jesli jest taka potrzeba wiec wszyscy spokojnie by sie pomiescili. Plan byl taki, ze przyjada i sobie ten samochod pozycza. Inny znajomy zawiozl nas na lotnisko, dalam mu klucze meznza do mojego samochodu przy czym zaznaczylam, ze na blacie w kuchni leza klucze ktore ta kolezanka przyjedzie pozyczyc. Nie wiem dlaczego nie dalam jej tych kluczy, ale czasami proste rozwiazania nie ida w parze z moja natura. Ten znajomy nas zawiozl i odstawil nasz samochod do naszego garazu. Kolezanka przyjezdza, ma kod do garazu to wchodzi panie jak ta dama liczac, ze zaraz jak ta dama wyjedzie. Przeklada foteliki dzieciece ze swojego samochodu do mojego i teraz tylko te klucze z kuchni i juz voila jada na lotnisko. Chce wejsc do domu, ale ten znajomy przekrecil automatyczny zamek w drzwiach z garazu do domu. My tych drzwi nigdy nie zakluczamy, on za to ma to w sobie tak silnie zakodowane, ze zaklucza nawet w cudzym domu. Kolezanka dzwoni, co tu robic. Wydzwaniamy do tego znajomego ktory ma klucze do naszego domu, czy podjedzie bo panie, teraz zaraz oni musza jechac na lotnisko. Jest jeszcze opcja, ze moze kilkoro dzieci zamknie u mnie w garazu, ale na razie tego nie rozwazamy. Niestety, znajomy jest na drugim koncu miasta i bedzie u mnie za male poltora godziny. O male poltorej godziny za pozno. Jest nadzieja, ze moze jakiegos okna na parterze nie zamknelam, skacza po plotach, a w tym czasie dziewczynka lat 9, bierze ich klucze od domu i (jak kiedys moja ciocia cudzego poloneza) swoimi kluczami OTWIERA!!! Mamo patrz, naszym kluczem otworzylam ich dom. A mama wlasnie po plocie sie wdrapuje i sapie i nie wie czy ma majaki czy sie przeslyszala.
Naprawde, cuda panie sie zdarzaja, albo wszyscy mamy takie same zamki do drzwi tylko o tym nie wiemy. :P