czwartek, 14 maja 2015

Jak na spowiedzi

Dzisiaj bedziemy sie bawic w kaznodzieje, psychologa i psychiatre. Co se bendziemy zalowac?

Ale zabawe zaczynamy od problemu, bo kto bez problemu szuka porady? Bez problemu nie ma zabawy.

Spotkalo mnie swinstwo. Okropne. Prawie jakby mi przyjaciolka chlopaka na dzien przed balem maturalnym ukrada.

Nie podam szczegolow, bo to jak krecenie nozem w swiezo gojacej sie ranie, ale spoko, monsz jest czysty, przyjaciolki tez, to nie o nich historia.

Nie podam szczegolow, bo jeszcze powiecie mi, wiesz bierz siekiere i poucinaj im te glupie glowy, a ja jeszcze was poslucham. :P

Historia troche taka jakbyscie brata zaprosili na wlasny slub, brata co mieszka blisko, nie musi isc na piechote z Indonezji, do tego ma byc swiadkiem. A tu nagle na 2 dni przed slubem okazuje sie, ze brat jedzie na ryby, bo w koncu weekend bez ryb to weekend stracony, tuz przez ceremonia wsiada na rower, bierze wedki i swieze dzdzownice i jedzie ta polna droga hen, a wy stoicie, patrzycie, oczy przecieracie bo to jakby wam pan mlody uciekl sprzed oltarza. Takiego numeru to by sasiad nie wykrecil, a co dopiero rodzina.

Nie chodzi o szczegoly. To tak jak w serialu "Labirynt" gdzie zawsze pisali na koncu, ze wydarzenia sa przypadkowe. Niestety rana jest juz prawdziwa. I takiego bolu rozczarowania drugim czlowiekiem jeszcze nie przezylam i zadne szczere zwierzenia najkochanszym adoptowanym siostrom nie pomagaly. Nie pomagalo, za zamiast tego brata co pojechal na ryby pojawily sie inne wspaniale i bliskie osoby, bo przyroda lubi rownowage, wiec jedno swinstwo wyrownywalo tyle fajnych ludzi i wina i w sumie super uroczystosc, ale niestety bol w plucach trwal i nie dalo sie tego swinstwa przelknac ani winem, ani golabkiem.

Az spotkalam sie z amerykanskimi kolezankami (mamy taka dziwna grupe czterech dziewczyn, dwie wierzace, jedna ateistka, jedna pastorka, poznalysmy sie przez dzieci, a teraz same robimy sobie babskie spotkania, bo nikt kobiety nie zrozumie tak jak inna kobieta). Postanowilam otworzyc te schowana we wlasnej trzewi puszke Pandory, mamy w koncu na skladzie nauczycielke, lekarke i pastorke to se mysle, oszczedze na psychologach. Wiedzialam, ze pastorka powie o mocy wybaczenia itd itp, a ze swietna i szalona z niej kobieta wiec ciekawa bylam tego kazania, ale to co ona wymyslila przekroczylo moje najsmielsze oczekiwania.

Uczyli nas "kto jest bez winy niech rzuci kamieniem", ale ona zrobila z tego niesamowily urzytek. Powiedziala mi, kazdy ma na swoim koncie gorsze momenty, jak nie w tym 10-leciu to w poprzenim. Przypomnij sobie mlodosc, dziecinstwo, komu zrobilas swinstwo, tam przenies te dzisiajsze zle uczucia.

To se mysle i przypomniala mi sie moja kolezanka z sasiedztwa, imie zmienione, Marysia. Marysia byla 2 lata mlodsza, bardzo zdolna, wesola, ale zezowata. I ja ktora sie z nia prawie wychowalam tego zeza nie widzialam, widzialam tylko fajna dziewczyne, ale czasami bolalo mnie, ze inni tego zeza widza i jej go wytykaja, jakby to byla kwesta wyboru czy zlosliwosci. Marysia tez przez te uwagi spostrzegawczych tracila zaufanie do ludzi i gdy niewinnie dzieci sie nas pytaly "chcecie sie bawic w chowanego" Marysia odpowiadala "moge, ale bez laski (uaski!!! :P)". Ile ja sie musialam z nia nawalczyc, ze nie musi dodawac tego "bez laski", ze oni nie maja ukrytych zlych zamiarow. Teraz dopiero widze, ze ta postawa nie wiziela sie z powietrza. No, ale do mnie Marysia miala pelne zaufanie. Bylam jej body gardem, a ja naprawde bardzo ja lubilam. Czasami troche mi roznica wieku przeszkadzala, bo 2 lata  w tym wieku to jak 40, ale zazwyczaj nie bylo prolemu. Kiedys mama Marysi wpadla na pomysl, ze moze pojechalybysmy razem na kolonie. Pomysl wydawal sie bardzo dobry. I tutaj niestety nie spelnilam sie jako opiekunka/ kolezanka/ powierniczka. Nasz autobus z miasta P dojechal do miasta L i tam nastapila przesiadka kolonistow. Wysiedlismy z naszego autobusu, a w tym nastepnym miejsca byly juz przerzedzone. Nie bylo dwoch wolnych i tak sie rozgladaysmy gdzieby tu usiasc. Nadle 3 wesole dziewczyny w moim wieku wybraly mnie z tej garstki zagubionej, ze kolo nich jest wolne miejsce. No nie wezme Marysi na kolana, poszlam, zobaczymy sie na miejscu. Ale jak juz jechalam z tymi dziewczynami pol dnia przez ten kraj, przez kazda wioske i kazde miasto, jak juz kazdy kazdego poczestoweal landrynkom/ agrestem/ herbata z bidonu/ wafelkiem price polo, jak juz kazda kazej pokazala kolekcje zdjec legitymacujnych kolezanek z wpisem na odwrocie "tak mnie namalowal swiat gdy mialam 11 lat" to troche sie zzylysmy i gdy postawili nas przez namiotem wojska polskiego z pryczami na 20 osob to zaklepalysmy je sobie obok siebie. I wtedy przypomnialo mi sie o Marysi i przedstawilam ja moim nowym kolezankom, ale one spojrzaly na nia z taka pogarda, ze nie, kochana, ona do nas nie pasuje, wszystkich potencjalnych chlopakow do tanca na dyskotece nam odstraszy. Nie nadaje sie. I ja, niestety, nie stanelam po jej stronie. Oczywiscie wyrzuly sumienia smazyly sie we mnie jak swieza watrobka na cebulce, az w koncu nie wytrzymalam, zostawilam te nowe kolezanki i poszlam do tej starej, od dziecka mi znanej Marysi i ona powitala mnie z otwartymi ramionami. Potem poznalysmy inne fantastyczne dziewczyny i moge powiedziec, ze byla to jedna z lepszych kolonii.

Kolezanka pastorka powiedziala, ze kazdy na w sobie jakis brud i kazdemu kiedys jego swinstwo zostalo wybaczone, wiec ty teraz nie kis tego w sobie, nie hoduj zlej energii, tylko wybacz, bo co masz sie meczyc? I wiecie co, teoretycznie to samo powiedziala moja mama, to samo mogla powiedziec pani w kolejce na poczcie czy w Starbucksie, nawet ja sama moglam sobie te same zlote rady podsunac, ale w kontekscie tego swinstwa z przeszlosci to nabralo zupelnie innej sily. I myslalam o tej Marysi, ktora rozczarowalam i myslalam o tym symbolicznym bracie co pojechal na ryby i wszystko, cala ta zlosc, bol w klatce piersiowej, noz w plecach, dziura w sercu i mozgu, rozczarowanie drugim czlowiekiem zupelnie ze mnie splynelo.

I tak w tej terapii doszlismy do konca.

I podaje to jako kolo ratunkowe, przepis jak zyc i pomino podlozonej swini, nie dac sie utaplac; jak zyc i nie zostac rozgoryczona, zgoszkniala staruszka. Dla mnie byla to zdecydowanie jedna z lepszych porad.


146 komentarzy:

  1. Bardzo dobra porada!
    Przykro mi, że Cię coś takiego spotkało i popsuło święto...
    Jednak z tą Marysią to Twoje sumienie popchnęło Cię w dobrą stronę i szybko sytuacja została naprawiona.
    Ja też mam taką sytuację, kiedy wiele lat temu (ale byłam już dorosłą osobą) zabrakło mi odwagi cywilnej i czasem wraca w mojej pamięci ta sytuacja i sama do siebie mam żal, choć osoba, o którą nie zawalczyłam nigdy do mnie żalu nie miała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja śięta
    każdy ma na sumieniu taką historię, za któą się wstydzi
    czasem bardzo niż bardzo

    nawet w tak banalnej dla mnie sytuacji jak wsparcie choprego w chorobie - dopóki sama nie zachorowałam byłam beznadziejna!!!!
    dlatego nie oceniam, nie segreguję koleżanel wg. tego jak sie zachowały jak zachorowałam
    ale doceniam te, któe umiały
    może to jest droga
    nie ganić
    ale doceniać

    OdpowiedzUsuń
  3. Już myślałam, że wyspowiadasz nam się tutaj z jakiegoś ciężkiego aczkolwiek ciekawego grzechu, jak na spowiedzi. Moźe innym razem???
    To co napisałaś jest takie mądre! Ja ostatnio czuję pokłady złości do kogoś, kogo kocham i jakkolwiek przerabiam to sobie w mojej łepetynie, to złość pozostaje. A przecież święta nie jestem i gorsze rzeczy wyprawiam. Czemu uczucia nie chcą słuchać się logiki???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to chyba potrzebuje czasu

      ja mam ostatnio dużą łatwość usprawiedliwiania innych ludzi
      każdy popełnia błędy
      ale chyba ważne jest też, co robi z tą wiedzą - o kurna, źle zrobiłem!

      Usuń
    2. ja też jakoś złagodniałam, mam wrażenie, że trochę to z wiekiem przyszło, a trochę z chorobą

      Usuń
    3. A ja nie moge znalesc usprawiedliwienia i nikt ze znanych mi osob nie potrafi tego usprawiedliwic. Wtedy jeszcze trudniej jest sie pozbyc tej tej zolci, dlatego ciesze sie, ze takim dziwnym sposobem mi sie to udalo.

      Iza, mnie to troche zajelo, nie ze ona to powiedziala i to tak rach ciach ciach splynelo, ale gdy wrocilam do domu to to sobie przetrawilam, z szafy wyszla Marysia, i jakos bardzo mi to pomoglo.

      Usuń
    4. Olga, ja to mam wrażenie takiej dwoistości - z jednej strony jestem łagodniejsza, a z drugiej strony, jak ktoś gada byle co, stawia na piedestale mierne rzeczy , to mnie to mierzi i mam łatwość wychodzenia z takich relacji

      Usuń
    5. Iza, czy sugerujesz, ze bylo za malo ciekawie. :PP

      Usuń
    6. Rybenko, tak, jak najbardziej tak!!

      Usuń
    7. No wiesz Lola, w sumie nie wiem, co ludzie mówią na spowiedzi :ppp

      Usuń
    8. Olga, choroba zmienia człowieka
      wg mnie - na lepsze!

      Usuń
  4. A bo czasem trzeba isc nieco pod prad, zeby nastepnego dnia bez obrzydzenia spojrzec sobie w oczy w lustrze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, bo tak naprawde wcale nie chodzi o tego ktory nas zranil. Wbrew pozorom idzie nam o to aby czuc sie dobrze z wlasnym sumieniem.

      Usuń
    2. sumienie to potezna broń

      Usuń
  5. A ja z innej paki, z nerwów. Zawsze takie wiadomości to tylko w TV. A tu nagle słyszę syreny policyjne, chyba z dziesiątki aut policyjnych przez prawie pół godziny i automatyczny telefon ze szkoły, że wszystkie szkoły w moim mieście są na lockdown. Dzieci nie wychodzą ze szkół, nie można ich odebrać, autobusy będą spóźnione. Uff. Już po wszystkim. Podobno już bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza, z jakiego powodu ta blokada? jakieś zagrożenie?
      ależ się nadenerwowałaś...

      Usuń
    2. u nas kiedys tez bylo. I bym nawet nie wiedziala, ale koleznaka starszej zadzownila do mnie z komorki z rykiem, ze sie boja, ze mam po nie przyjechac. Starsza spokojna jak ogorek, ale jej kolezanka przechodzila zawal. Wiec jade, parze, a tu samochody na srodku ulicy porzucone, matki biegna do szkoly i placza, to ja tez biegne i placze i mysle, ze starsza cala, ale co z mlodsza???
      Okazalo sie, ze jakis dzieciak zostawil gdzies swoje pudelko na lunch na ktorym bylo napisane "nie dotykac bo wybuchnie". Oczywscie przepisy takie, ze wszyscy wszystko musza traktowac powaznie Oglosili lockdown, dzieci caly czas myslaly, ze to tylko cwiczenia, ale jak wyszly z klasy i zobaczyli wozy policyjne, to nagle ktos gdzie zaczal mowic, ze widzial krew, ktos nie mogl znalesc brata, wiec uznano, ze zostal zabity i tak poszla fala paniki.

      Usuń
    3. Lola! "DDDD
      nie wiem, smiac się czy panikować :pppp

      u nas kiedyś, w Belgii , tez byl lockdown
      nie do końca nieuzasadniony
      na sąsiedniej ulicy jeden gościu zadźgał nożem drugiego i zwiał
      i szkoła jak się dowiedziała, zrobiła lockdown
      i ja miałąm poczucie , że dobrze zareagowali
      ale Antek się przestraszył, bo dwa razy jakby to zrobili, za drugim już nikomu nie było do śmiechu

      Usuń
    4. Iza, napisz, co się działo?

      Usuń
    5. ojej! panika najgorsza!!! :(

      Usuń
    6. Niby mieszkam w bardzo bezpiecznej dzielnicy ale... Z tego co wiem to policja goniła uzbrojonego kogoś po całym mieście, ten ktoś musiał być niezłym ziółkiem skoro całą lokalną policję postawili na nogi. Dla bezpieczeństwa pozamykali wszystkie szkoły i nie pozwolili autobusom (school busom) wyjechać z zajezdni, bo pora akurat była. Już po wszystkim, jedynym poszkodowanym i postrzelonym okazał się ten uciekający przed policją. Moi chłopcy właśnie dotarli do domu :)

      Usuń
    7. ufff
      dobrze
      a najważniejsze - procedury zadziałały!

      Usuń
  6. No i nie wiem co powiedzieć, Lola ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i co teraz, Melu? :P

      Usuń
    2. No nie wiem, Lolu ;P
      Raczej rzadko taki stan mam ;))

      Usuń
    3. To może zaśpiewasz, skoro nie wiesz, co powiedzieć?

      Usuń
    4. cienszki temat zapodalam. To moze dobrze, ze nie jest ci bliski. ;)

      Usuń
    5. Lola, tego nie powiedziałam ;)
      Iza, śpiewać uwielbiam ;)

      Usuń
    6. Kiedyś umiałam lepiej ;pp

      Usuń
  7. Lola,sorry ale naprawdę pamiętasz ''Labirynt" ;)) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie! Ogladalam z zapartym tchem. ;))

      Usuń
    2. też nie kce mi się wierzyć!!!

      Usuń
    3. No,ja też:)) To był pierwszy polski serial ...sensacja:)))
      Dawał czadu....;p

      Usuń
    4. NO!!!
      zdrady, te rzeczy!!
      jak w Modzie na sukces, nie przymierzając :pp

      Usuń
    5. i samo zycie pokazywal! ;)
      Bo Izaura i ptaki ciernistych krzewow, to jednak nie to samo co nasze wlasne zdrady i romanse.

      Usuń
    6. Lola, Ty to jesteś patriotka jednak ;ppp

      Usuń
    7. O czym był Labirynt? Nie umiem se przypomnieć.

      Usuń
    8. O!
      cudze kfalicie
      swego nie znacie!!

      Usuń
    9. "Labirynt" czy "W labiryncie"?

      Usuń
    10. Akcja ma miejsce w laboratorium, ale fszystko jest lepsze, bo moj ojciec pracowal w laboratorium to mialam porownanie, u nich wszystko bylo biale, a tam panie w serialu kitelki zotle, a plytki turkusowe. Az sie chcialo takie do kuchni. :P
      A najlepiej ustawiona byla ta rodzina co miala stuardesem. ;)

      Mela, osobiscie najbardziej lubilam Powrot do Edenu. ;)) Ale ty za mloda jestes aby to pamietac. :P

      Usuń
    11. W Labiryncie. :P jaka panie czepliwa. :PPP

      Usuń
    12. a ja Dynastie!!!!! :ppp

      Usuń
    13. Ha! I tu się mylisz! :D
      Powrót do Edenu z mamą oglądałam i ptaki ciernistych krzewów tez! :DDD

      Usuń
    14. Faktycznie! Zapomnialam o Dynastii! :))) Mialam nawet z nimi przypinki kupione na wycieczce komunijnej do Czestochowy. :DD
      Mela, no cos ty! Chyba bylas wtedy przy piersi. :PPP

      Usuń
    15. trochę się rosczarowauam, że ten Richard woli kuopcuuff

      Usuń
    16. I dynastię też oglądałam jak miałam 10 lat! Z mamą ;ppp

      Usuń
    17. ja z mamom to Modem na sukces!
      jak wyjechałam, to zobaczyłam, ze w innych tiwi som odcinki tysiąc napszut
      i jej zdradzauam ciong dalszy ;pp

      Usuń
    18. Nie wiem ile lat miałam jak oglądałam powrót do Edenu i ptaki ciernistych krzewów
      Ale pamiętam ze dynastię oglądałam jak miałam 10 lat :)

      Usuń
    19. Czekaj, przypinka byla jednak z Rebeka Gilins. Eden byl wczesniej.
      Dynastia to ja juz prawie podstawowoke konczylam
      Mode na sukces chyba kurna przegapilam.
      Pamietam jak moj brat cierpial gdy ogladalam "Santa Barbara". :PP

      Usuń
    20. jeszcze byua Isaura!!!!

      Usuń
    21. I jeszcze w kamiennym kręgu było ;P. Też z mamą oglądałam :)
      Mody na sukces nie oglądałyśmy

      Usuń
    22. moda na sukces jest kultowa
      obejrzałam kilkaset odcinkow z kilku tysięcy
      i ta bruk z tym ridżem
      no
      taka sytuacja

      Usuń
    23. Nie oglądałam ale sytuację bruk z ridżem znam... od dziadka ;pp
      Dziadek był fanem ;pp

      Usuń
    24. o matko, a ja chodzem taka niedoinformowana. ;))

      Usuń
    25. aaa
      ufff
      to najważniejsze
      ja też tylko tyle wiem
      po 10 latach serialu nie mogłam się nadziwić, że lone siem nie zmoienili!

      Usuń
    26. A no zagraniczne to ja też oglondałam:)))
      Wszystkie te które wymieniacie i jeszcze pamiętam na regionalnej naszej tv leciał pierwszy serial wenezuelski (chyba) w latach 90-91- RÓŻOWA DAMA -kurczak jak mi się ten serial podobał,jaki zakręcony w intrygi:))))

      Usuń
    27. a Moda na sukces w Polsce już nie leci;/

      Usuń
    28. było jeszcze rado romans:))

      Usuń
    29. bo Moda na sukces chyba już nigdzie nie leci
      siem zbuntowai i zamkli

      Usuń
    30. Radio romans to mama oglądała sama ;pp

      Usuń
    31. A kto pamieta "polnoc polodnie", albo "tylko Manhatan"? Koleznaka wtedy wyemigrowala do Stanow do NY i wszystkich pytala o ten serial i nadziwic sie nie mogla ze nikt nie znal. :P

      Usuń
    32. północ południe to super był!!

      Usuń
    33. Tylko Manhattan ! uwielbiałam ten serial
      Pólnoc - południe no kalsyka:)))

      Usuń
    34. O, teraz mnie siem przypomniało. Labirynt, laboratorium, a wszyscy zagmatwani w jakieś prywatne romanse, nawet ciąża jakaś tam była.... Faktycznie to był jeden z tych pierwszych polskich seriali, co to Polacy mogli się utożsamić.

      Usuń
    35. Północ- południe nie wolno mi było oglądać ;ppp

      Usuń
    36. Północ-Południe, jakiż to był wzruszający film!!! :)
      a co do Tylko Manhattan - to mam nawet zdjęcie, gdzie koleżanka się z tyłu wpisała: kochanej Maxi Amberville - Aśka :) :) Bo uznały, że jestem to tejże maxi podobna - aż boję siew sumie pomysleć w czym :) :)
      A pamięcie Beverly Hills 90210? :)

      Usuń
    37. No pewnie!!! Najbardziej podobal mi sie Dylan. :P

      Mela, to skandal! Moi zazwyczaj nie pozwalali nam ogladac filmow wieczornych i tylko podpatrywalismy z bratem w korytarzu, aby potem wstydu w klasie nie bylo, ale przy Izaurze nastapila wiekopomna chwila, i nie ze wzgledu na wartosci poznawcze serialu, ale mojej mamy koleznaki, ktorych corki opowiadaly mi z wypiekami cala tresc z dialogami, przekonaly moja mame, ze Izaure kazde porzadne dziecko musi zobaczyc. ;)) Kto za mlodu nie ogladal Izaury ten za starosc bedzie lajdakiem. ;)

      Usuń
    38. I u mnie był zakaz oglądania filmów po 20;/
      I pamiętam straszną niesprawiedliwość, że jak kiedyś pozwolili oglądać pół żartem pół serio to mój brat też mógł, choć miał 3 lata mniej!!

      Usuń
    39. Lola, mnie się wierzyć nie chce,ze ty taka "stara" jesteś :DD

      Usuń
    40. Lola, no skandal, ale muszę podpytać dlaczego akurat północ-południe nie wolno mi było oglądać.
      Może późno był emitowany? Albo jakieś drastyczne sceny? Albo nie daj boże- miłosne? ;ppp

      Beverly Hills, oglądałam i też najbardziej lubiłam Dylana :D

      Usuń
    41. ależ tak, Kirstie Alley się miziałam z Patrysiem Swayze o ile pamiętam :)

      co do Beverly to mnie bardziej zdziwiła mamcia mówiąc - no, ta aktorka co miała taką krowią urodę i grała w tym filmie z Beverly, który ogladałyście w szkole :) :)
      że też pamiętała. :)..... choć zgadzam się, że Donna miała krowią urodę :) :)

      Usuń
    42. Pamiętam wszystkie te seriale, o których piszecie!
      Jakie to były cudne czasy!!!!
      Pamiętam, jak na Dynastię leciało się z podwórka... nie ważne czy upał, czy skakanie w gumę, czy środek zabawy z doktora ;) - Dynastia leciała, cza było przerywać i lecieć ;)
      dzisiaj nie lubię przerywać ;)))

      Usuń
    43. taaa... :) wtedy to miał człowiek szacunek do telewizji :) :)

      pamiętam, że jak byłam na obozie w wakacje to była jedna dziewczynka, której matka pisała listy po każdym odcinku Dynastii i Mody na sukces opisując jej scena po scenie :)

      Usuń
    44. :PPP
      a ja pamietam jak w szkole omawialismy na przerwach Izaure. I nawet byly o niej pisenki. :)

      Usuń
  8. Z seriali to ja kilka lubię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana Lolu
    roznica miedzy historia z Marysia i bratem z wendkom ma jednak jedna niezaprzeczalna roznice. Marysi ktos naprawil poczucie rozgoryczenia, a brat jeszcze sie nie zorientowal ze zrobil zle. I pozostaje czekac? chyba tak, ale w miedzyczasie rana boli, jontrzy sie, krwawi czas plynie az sie zagoi. a p rzy tym - tak mnie sie wydaje rana Marysi byla jak drasniecie.
    A nie zadalas sobie pytania ze te ryby to tylko pretekst moze, a powod lezy glebiej?
    oczywiscie ja moge tylko domyslec sie jaki to byl bol bo sama jestem mietka ale ciesze sie ze masz pastorke i ze podzielilas sie czyms bardzo potrzebnym.
    ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądraś Lamek:**
      Tak i mi chodzi po głowie.
      Lola -jak dobrze, że nie ma już tego bólu w piersiach:***

      Usuń
    2. ponoc najlatwiej i najbardziej ranimy tych ktorych kochamy
      Misia gadam z doswiadczenia
      takie madrosci w sumie niepotrzebne
      :**

      Usuń
    3. Lamio, niestety wydaje mi sie, ze te ryby to takie postrzeganie zycia przez czubek wlasnego nosa i to w sumie pasuje mi do tej osoby. Wiem, ze historie roznia sie kalibrem, ale chyba nie idzie o oko za oko, idzie bardziej, aby zauwazc, ze nam tez kiedys swinstwo wybaczono. A wybaczyc nie znaczy zapomniec, moje oczekiwania wzgledem rybaka bardzo sie zmienily. Gdyby to byla slaba znajomosc to nie byloby o czym mowic, ale ze jest to rodzina, swoim fochem ranilabym wiele zupelnie niewinnych osob dookola, typu nasze dzieci, ktora sie bardzo lubia.
      Rybak wyslal szybkie przeprosiny, na ktore chcialam zareagowac impusywnie i odpisac mu jak nalezy, ale monsz mnie powstrzymal,bo stwierdzial, ze jeszcze zmieni zdanie i przyjdzie robiac laske i zepsuje nam impreze. Albo ja pod kosciolem bede sie z nim szarpac za wlosy. :P

      Usuń
    4. ha
      czyli goopio mu bylo
      i dobrze mu tak!

      Usuń
    5. przyjdzie robiąc laskę?????? jeżu z kolcami, co si ew tej Ameryce wyprawia :) :) *

      * dobrze mówił prof. Bralczyk, że to zasadnicza różnica, czy zrobisz komuś laskę czy łaskę:) :)

      Usuń
    6. :PPP
      jak czytalam to co napisalam, to moment w ktorym Marysia powiedziala, ze moze sie bawiac w chowanego, ale bez laski zabrzmialo dwuznacznie. :P

      Usuń
  10. Ja po nocy jeszcze takie mam przemyślenie
    człowiek popełnia błędy. I za nie odpokutuje o żałuje. Czy tylko dlatego że zrobił kiedyś coś złego ma być wyrozumiały?
    Wyobraź sobie młodą dziewczynę którą uwodzi straszy przystojny facet. Żonaty.
    Czy ona potem będąc mężatką powinna pozwalać mężowi na skoki w bok bo sama nie jest bez winy?
    Chyba to tak nie działa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie chodzi o przyzwolenie, a o wybaczenie.
      Planuje powazna rozmowe z rybakiem, zeby wiedzial, ze nie robi sie ludziom takiego swinstwa. Wybaczajac pozbywam sie tej zolci, ktora tak naprawde najbardziej mnie meczyla i to bylo podwojnie nie w porzadku, bo nie zrobilam niczego zlego, a to mnie najbardziej bolalo. Dzieki swiadomosci, ze kiedys mnie wybaczono, udalo mi sie zalatac te dziure w plucach.

      A z tymi zdradami to polecialas. Nie wiem, w takie sprawdy naprawde ciezko mi sie wczuc. Na pewno nie chodzi w tym oko za oko, kopnelam niech mnie kopna, zdradzilam niech mnie zdradza. Nie chodzi o to, aby to sie na koncu wyzerowalo.

      Usuń
  11. Wybaczyłaś, ale...
    Ja mam tak z teściami. Data naszego ślubu im nie pasowała, bo wybierali się do koleżanki na imieniny. Przyszli, ale... Wybaczyłam? Tak. Ale im tego nie zapomnę, bo nie umiem. Oni nie przeprosili do teraz a minęło prawie 9 lat. Nie chodzi mi o moją urażoną dumę, ale o to, że najzwyczajniej w świecie zrobili krzywdę własnemu synowi. Poza tym nie pozwalają zapomnieć, bo w ten sam sposób zachowują się przy jego imieninach, urodzinach i tego typu imprezach, ale jak coś jest do zrobienia i potrzebują pomocy, to wiedzą gdzie zadzwonić. Tamto wybaczyłam, ale ciągle są nowe sytuacje tego właśnie typu. Jak sobie z tym rozgoryczeniem poradzić? Masz na to jakąś receptę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znam taką sytuację
      dorosły syn chce się ożenić, ojciec z jakiegoś powodu jest przeciwny I nie przychodzi na ślub, (ale żona I reszta rodziny tak )
      ten człowiek po 50 latach małżeństwa , majac ponad 70 lat ciągle cierpiał z tego powodu...

      Usuń
    2. hehehe :) psycho, pomyślałabym, że mamy tych samych teściów, tyle, ze moi NIE przyszli na ślub cywilny, bo jak ujęli dyplomatycznie "NIE OPŁACA im się tak wcześnie". przyjechali na sam kościelny, ale nawet bez kwiatów, nie mówiąc oczywiście o jakimkolwiek prezencie - widać też sie im nie skalkulował :) Za to świetnie im poszła kradzież naszego zwrotu podatku, który nie wiedzieć czemu przyszedł przekazem pocztowym na ich adres (małż był tam wcześniej zameldowany), a nie na konto, ani też nowy adres, który podał... To rzeczywiście kiedyś wkurzało oraz bolało - ze względu na małża, bo ja mam, brzydko mówiąc, wybejane na to :)
      I tak, mam receptę - po prostu unikam. Widuję się z nimi głównie z okazji pogrzebów, rzadziej ślubów. Może to nie jest uniwersalna recepta, ale u mnie świetnie siesprawdza

      Usuń
    3. aLusia
      a jak to wszystko znosi twój małż?

      Usuń
    4. Rybeńko, nie wiem jak to znosi małż aLusi, ale mój normalnie. Dorastał w takim domu,jest do tego przyzwyczajony i innych rodziców nigdy nie znał. Może dlatego związał się emocjonalnie tak bardzo z moimi. ALusia możemy sobie rękę podać. Ja się nie odzywam do nich zbyt często, mój mąż też z resztą nie. Mnie to rybka ze względu na mnie, ale jak słyszę jak mówią do mojego męża, to mnie szlag trafia. Kiedyś nie wytrzymałam i jazdę zrobiłam. Podziałało na krótko. Wenszyk mówi "Nie warto się przejmować". Ma rację:)

      Usuń
    5. to naprawdę trudne musi być
      matka męża mego najdelikatniej mówiąc miała kłopot z akceptacją mojej nieskromnej osoby. Nie szanowała mnie, zresztą , wiadomo, nacierpiałam się. Ale bardzo kocha mojego męża i dla niego stara się być jak najlepsza, teraz nawet nasze stosunki sa bardzo poprawne ( odkąd się postawiłam).

      Usuń
    6. dziewczyny, moj rybak to mala plotka przy waszych tesciach.
      MP, moze oni tez gdzies kiedys w dziecinstwie zostali poranieni przez swoich rodzicow? Skonfrontowaliscie ich kiedys? Dlaczego wam takie swinstwa robia? Dobrze, ze wezyk umie sie odciac.

      Usuń
    7. moje teście takie nie są, nigdy mnie nie obrazili, nie zlekceważyli...ale...
      ale ja mam ogromny problem z moimi uczuciami do teścia!! chiny ludowe nie potrafię pozbyć się negatywnych uczuć co do teścia! za to co robił i robi! Bo robi to nadal!!!!

      Usuń
    8. Lola taki mają sposób bycia. Oni i reszta świata. Im się należy, my możemy zrezygnować z jedynego planowanego wyjazdu na weekend podczas całych wakacji, bo oni jak co tydzień wyjeżdżają na ryby (nazwałabym to raczej "pochlać na świeżym powietrzu") a do babci trzeba podjechać zakupy zrobić. Ostatnim genialnym pomysłem teścia był telefon do Wenszyka "Przyjdziesz nam dzisiaj obrać ziemniaki, bo Łukasz (Wenszyka brat mieszkający ze swoimi rodzicami) zapomniał". Ani pytania czy może, czy nie mamy planów. Stwierdził suchy fakt. Pominę to, że Łukasz siedzi z dupą przed kompem a oni dzwonią i Leszek ma przyjść a) pomóc przewieźć pralkę dla babci (przecież to nieważne, że mieliśmy przeprowadzkę i trzeba było kartony rozpakowywać) b) przenieść betonowe bloczki pod ich domem... mogłaby tak długo. Im się należy. Oni są centrum wszechświata, rozumiesz...

      Usuń
    9. MP, a to oni sobie ziemniaków obrać nie potrafią?????????

      Usuń
    10. Potrafią,ale po co, kiedy im się nie chce? Oni mają tyyyyle ciekawych zajęć przecież. Uwielbiam też telefony ok północy "Śpisz?" Raz się wydarłam "Już k*rwa nie!" Co do naszego planowanego wyjazdu, to mamy ogromne wsparcie ze strony moich rodziców. Teściowie powiedzieli "Jak wam się nie uda to my was ściągać nie będziemy". To był ich jedyny komentarz. Wonsz stwierdził, ze się wściekają, bo do kogo będą dzwonić jak będą potrzebować że zacytuję "chłopca na posyłki". Nie zaprzeczę, bona to wygląda...

      Usuń
    11. no to sorry, ale oni to chyba normalni nie są!!!!
      współczuję ci, Mały

      Usuń
    12. Tam chrzanić mnie Mamma! Ja współczuję mojemu mężowi.

      Usuń
    13. O matko! Moze dlatego taka dobra zona mu sie trafila, zeby w przyrodzie byla rownowaga. ;)
      Bardzo wspolczuje. Zeby wybaczyc chyba musialabym ich uznac za psychocznie niedorozwinietych. To samo Mamma z twoim tesciem. :///

      Usuń
    14. Wcale taka dobranie jestem. Ryknę czasem i wredna bywam, tyle,że on odporny bardzo:) I krzywdy mu zrobić nie dam, bo to mój on!:D

      Usuń
    15. Ale przez porownanie z rodzina na pewno bardzo cie docenia. ;)

      Usuń
    16. Bardziej niż bardzo:) Czasem aż mnie ta jego miłość i zapatrzenie we mnie zawstydza.

      Usuń
    17. :) moja tesciowa czesto serwowala zupy w puszkach, wiec teraz mimo, ze mizerna ze mnie kucharka, monsz docenia kazdy zapodany pocilek i cieszy sie, ze to nie zupa z puszki. ;)

      Usuń
    18. Psycho, toż ja bym mogła wszystko to samo napisać, moze bez ziemniaków, bo trochę daleko!!! ale jak trzeba było odśniezyc, to dzwoniła pinda do małża, choć jej drugi, święty synuś z nią mieszkał!!!!! a małż miał jechać 40 km, żeby to zrobić!!!!
      I mój też się bardzo związał z moimi rodzicami, troszczy się, pomaga - ale sam to proponuje! najpierw to mu chyba było strasznie smutno, bo zobaczył, jacy mogą być rodzice, a on takeigo standardu in plus chyba nie znał...
      A, i ja się nigdy, przenigdy na nich nie wydarłam. gdyż ponieważ, jak kazała mi moja ciocia, wielka dama, ja zawsze MUSZĘ być damą, zwłaszcza w kontakcie z takimi ludźmi :) choć raz, jak zadzwonili znów 6 rano - jestem przekonana, że robili to złośliwie, to odebrałam ja i powiedziałam, że ponieważ nie mamy płaszczyzny porozumienia to ja proszę, żeby nigdy już z tego numeru nie korzystali. A potem zmieniliśmy numer wraz z mieszkaniem i się skoczyło dręczenie :)

      Usuń
    19. Dziewczyny, naprawde umiecie pocieszyc. Wydawalo mi sie, ze takiego swinstwa to nic nie pobije, a tu okazuje sie, ze spoko, mozna.

      Usuń
    20. ja też jak czytam aLusię albo MP to mam zamiar całować swoją teściowom po brudnych nogach :/
      ale jak do MP - ja wyjeżdżałam aż się za mną kurzyło, mam podejrzenie, że nasz wyjazd uratował mi małżeństwo i zdrowie psychiczne

      wiej!!!!

      Usuń
    21. daruję Wam moją opowieść:))

      Usuń
    22. :))))
      twoja tez mnie pociesza:)

      Usuń
  12. Każda sytuacja inna -bywało, ze wybaczyłam, ale nigdy już nie było tak samo.
    Wszystko zależy od wielu czynników -okoliczności, intencji...
    Ja pamiętam jak kiedyś w szkole skrzywdziłam kogoś przezwiskami - przeprosiłam,nie przyjęła przeprosin.
    Ale gdy po latach spotkałyśmy się znowu wcale tego nie pamiętała!(że zachowałam się brzydko)
    Ale myślę też, że nie wolno wszystkich sytuacji porównywać do zachowań dzieci - przecież wtedy się dopiero uczymy, kształtujemy swój charakter(kurczę, musiałam się zastanowić jak się pisze charakter:)), wyciągamy wnioski.W dorosłym życiu jest jednak inaczej.
    Całkiem niedawno miałam taką sytuację - ktoś postąpił źle, nie miał racji, zwróciłam uwagę.Potem uznałam, że może w zbyt ostrych słowach (za co przeprosiłam) Ale to i tak nic nie dało -tamta osoba przekręciła wszystko,udawała skrzywdzoną, choć sama nie zachowała się ładnie i jeszcze rozpowiadała kłamliwe rzeczy.W tej sytuacji odpuściłam, nie chciałam kontynuować znajomości -cóż - nie wszyscy dojrzewają w odpowiednim czasie;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak..... dzieci bywają okrutne, ale to tylko dzieci... jak widać niektóre mają refleksje nawet po latach :)
      a niektóre nigdy. I dlatego pewnych znajomości nie warto kontynuować..

      Usuń
    2. gdyby to byla znajomosc byloby duzo latwiej, niestety to rodzina. :(
      Jak stwierdzil monsz, rodziny sobie czlowiek nie wybiera, a przyjaciol tak. Dlatego to na przyjaciolach czesto mozna bardziej polegac niz na rodzinie.

      Usuń
    3. moja mama często mi narzucała terminy moich imprez - musiałam je dostosowywać do jej planów!
      Ale mnie to wrukwiało!!!

      Usuń
    4. Moja Pysia musiała dostosować datę ślubu do ruchu w kwiaciarni - efekt -ślub 10 kwietnia - zięć nie zapomni daty, bo to katastrofa smoleńska

      Usuń
  13. Myślę, że w dzieciństwie każdemu zdarzyło się coś, co chwały nie przyniosło. Kształtowały się nam wszak charaktery :) Też, mam swoje za uchami. Myślę, że już dorosła świnom nie bywauam, ale kto wie... może nieświadomie
    Lolek, ja nie wiem co mam pisać po twoich postach, bo cię wielbię normalnie bauwochwalczo... twój styl ( talent marnujesz normalnie) twoja mądrość, a przy tym niezwykła uroda... dobrze, że nie jestem facetem bo bym przepadua po uszy :DDD

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja sie nauczylam od mojego wspanialego Wspanialego, ze ludzi nalezy brac takimi jacy sa, jak sie nie ma oczekiwan to sie rowniez nie ma rozczarowan. Nie mamy wplywu na to co robia inni, ale za to mamy wplyw na to jak my reagujemy.
    Proste? Pewnie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I też spróbuję się tego nauczyć od Wspaniałego. Najpierw teoria, to może potem skapnie i trochę na praktykę.
      A gdzie Ty Star znalazłaś wspaniałego??? W jakimś ziemskim niebie?

      Usuń
    2. Star, swiete slowa!!

      Usuń
    3. niby święte, ale jak to trudno tak zlać coś co robią inni, co nas w jakiś sposób rani

      Usuń
    4. to prawda, zwlaszcza ktos bliski.

      Usuń
    5. Star, czy wyobrażasz sobie, że ja doszłam, niezależnie, do tego samego wniosku? i od tego czasu ludzie mnie dużo mniej rozczarowują :)

      Usuń
    6. Iza, Wspanialego znalazlam w sieci, czyli randkowanie on line.

      Alusia, bo to swieta prawda, ze jak czlowiek o tym pamieta to nic nie jest w stanie go zranic ani rozczarowac. Madra kobieta z Ciebie, ale ja to zawsze wiedzialam:)))

      Usuń
    7. hehehe :) dzięki :) :) to jest nas dwie :)

      Usuń
  15. co do "klu" posta to siem wypowiem
    pamiętliwa jestem, oj pamiętliwa! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moje wybaczenie nie znaczy, ze zapominam, mimo, ze bym chciala.
      Pamiec niestety mam dobra. Nawet pamietam wszystkie pisenki z przedszkola. :P

      Usuń
    2. a ja pamiętam wierszyk o Dziadku Mrozie z rosyjskiego:) :)
      mogę polecieć, jak sobie kto zażyczy dowodu :) :)

      no i też tak mam - nie obrażam się, ale zapamiętuję, a to ponoć gorsze, jak kiedyś mi sis powiedziała :) :)

      Usuń
    3. a ja po rosyjsku to o temperaturze. :P
      i jeszcze piosenke puftje gda budjet sonce

      Usuń
    4. budjet sonce to łatwizna :)
      znasz to:
      Died Maroz siewodnia chmuryj
      u niewo tiempieratura
      wosiem gradusow tiepła
      niewiesiołyje dieła!
      pabieżał skariej w apteiku
      abratiłsia k ciełowieku
      mozna wypisat miksturu
      sztoby zbit tiempieraturu?
      cieławiek skazał w otwiet
      at wiesny mikstury niet!

      :)

      Usuń
    5. nie! ale tez znam wiesz o chorowaniu a raczej o pragnieniu chorowania:

      azobocienno i chmurno
      ja na grdusnik smatrju
      gdje maja tiempieratura?
      poczumu ja nie bolju?
      poczemu ja nie balnoj?
      ja starowyj! szto sa mnoj?
      u mienia apiat tritcat szest i piac

      i znowu w szkolu nado isc
      costam costam :P
      i u daski stajac, mouczac
      nie znajmu cztoze otwieczac

      u mienja apiac
      tritcac szjest i pjat

      ;)

      Usuń
  16. Lola, a tak fogle toś takiego długiego posta napisała, że normalnie też tak kcem!! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slowotok. :P Jak sie otworzylo, to polecialo. ;) bedac szczera rozwazalam, czy nie przegielam i czy tego nie wykasowac.
      A ty faktycznie moglabys juz cos napisac. Bardzo lubie twoje pisanie, twoje porownania! :)

      Usuń
    2. a co, musiałaś czytać na raty, Mamma? :)

      Usuń
  17. Lolus! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Lola,super z Ciebie woman,żaluję,że nie zaglądam tutaj wcześniej.Prawdopodobnie jesteśmy rówieśnicami...te wszystkie filmy o których wspominałyscie,także "przerabiałam":-) Dorzucę jeszcze "Miłość i dyplomacja",wprawdzie mialam chyba wtedy ok.19\20 lat,ale także lubiłam tego tasiemca.
    Labirynt,rewelka:-) Zawsze chcialam wyglądać jak żona Janka,ta stewardessa.Te intrygi,siostra Ewy,ta źmija,co to miala romans z synem.swojej.przyjaciółki:-)),wtedy dla mnie jako młodej kozie nie miescily się takie rzeczy w głowie.
    W tamtym okresie.przeżywałysmy z kumpelą Miasteczko Twin Peaks.Niewyjaśnione,pełne niezwyklych.okoliczności zabójstwo Laury Palmer i ta muzyka.........Kontynuacja tego filmu o tytule"Ogniu krocz za mną"już nie wzbudziła.u mnie aż takich emocji....
    A "Robin Hood"?z przystojniakiem (jak mu tam Michael Preed?)kochalam ten film ..każdy odcinek był wyczekany z utęsknieniem.
    To tyle chcialam dorzucić,będę tu częściej zaglądać.
    Lolu,w kwestii głównego tematu,dziewczyny wszystko napisały...ja tez mam.za uszami swoje,ale nie ma ludzi idealnych,niestety...Przebaczenie,to wielka sztuka,a podejście do problemu z dystansem,jeszcze większa....
    :*



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Owocku w moich skromnych progach. ;))
      Prawie zapomnialam o Tween Peaks! I jeszcze byl Przystanek Alaska. ;)

      Usuń
    2. Przystanek uwielbiam do dzis, mam nawet na płytkach 😄 labiryntu jakoś nie mogłam, ale miałam kuzynkę stewardessę na żywo...... Boszzzzzzz...... Jak jak jej zazdrościłam, była taka śliczna i podróżowała po świecie.... No, ale za to teraz mi lepiej, bo ona jest juz stara 😄😃😛

      Usuń
    3. No JAK nie moglas Labiryntu?! Przeciez kazdy porzadny czolwiek rzucal sie na wszystko co mialo chociaz troche koloru, a ten zoltawe fartuchy laboratoryjne byly jak powiew optymizmu. :P
      W Przystanku Alaska nigdy sie moglam zdecydowac ktory chlopak mi sie bardziej podoba: Indianin czy dziennikarz radiowy. :)

      Usuń
    4. Lola,identyczny dylemat mialam.w P.A raz większe notowania miał Indianin innym razem b.fajny."radiowiec".
      Labirynt odsłaniał kawalek kolorowego świata,przeciez pamietam jako dziecię te smęty szaro -bure za komuny..w sklepie spożywczym ocet,maslo.,smalec,marmolada w takich dużych blokach, na kartki..w sklepach odzieżowych -paskudztwo...chodzilysmy z koleżankami po szkole (wtedy mowilo sie o niej "buda")do Baltony\Pewexu,zeby nacieszyć oczy tymi pięknymi kolorowymi rzeczami,zeby poczuć (doslownie,tam byl taki ładny zapach)klimat tego luksusu...

      Usuń
    5. no własnie sama nie wiem, jak mogłam.... aż mi do dizsiaj wstyd :)

      Usuń
    6. aLusia, ale Izaure chociaz widzialas? ;)

      GO, ten zapach peweksu!!

      Usuń