wtorek, 9 sierpnia 2016

Wspomnienia wakacyjne

Wakacje byly i sie skonczyly.

Gdybym podloge miala czysta to moze i bym ja po powrocie pocalowala, bo na stare lata lubie wracac do domu.
Kiedys nie lubilam, po kazdej kolonii wracalam w spazmach, no moze raz z radoscia wrocilam z obozu w Swieradowie. Wszystko bylo fajnie i nawet nie przeszkadzalo mi, ze zamiast toalety byly dwa pedaly, ale w drodze powrotnej pewien kolonista zwrocil caly posilek do torby podroznej innej kolezanki, ktorej na nieszczescie zepsul sie zamek. Jechalismy wiec ta nysa, z gor na doliny przyklejeni nosami do malych lufcikow, bo tylko takimi oknami dysponowala nysa.

To teraz przeskok do 2016. 
Paryz- trudny temat. Juz kiedys bardzo mnie rozczarowal, ale ze dziecko mlodsze blagalo, ze dlaczego nie damy jej sie samej rozczarowac, to uznalismy niech ma, bedzie juz jedno rozczarowanie do przodu. Ja przyznam szczerze liczylam, bo jak mi pozniej inni ludzie mowili, ze Paryz jest zajebisty, obledny i wogole, to czulam, ze moze zle patrzylam, jak na tym filmie o metriksie, gdzie zasnelam i potem koniec, czlowiek sie nie polapie, przepadlo. Inni wychodza zachwyceni i cytuja dialogi i monologi a ja panie nic. I tak troche liczylam, ze jesli moze teraz uwazniej sie rozejrze, to tego setna zachwytu nie przegapie. Wynajelismy male mieszkanko na Mont Marcie, zeby bylo jak w tej piosence, tylko ze w piosence bylo na Mariensztacie, ale to bardzo podobnie, mozna powiedziec, to samo. Kamienica sliczna, mieszkanie malutkie, ale urocze. Myslalam, artystke mamy na skadzie to zobaczy tych malarzy artystow, otrze sie, zainspituje i jak wrocimy to bedzie jak ten Picasso. Wyszlismy na ten Mont Mart, ale nie bylo ani jednego artysty, a moze byli, ale nikt nie malowal, bo to moze czasy inne, trudniejsze, bo dookola nas nic tylko biznesmeni. I niby nie jestem rasistka, ale sama zaczelam, sie zastanawiac, czy aby na pewno, bo zaczelam sie ludziom i swiatu dziwic jak jakis rasita z poludnia, bo szlismy glowna ulica do metra, a tam sami czarni bisnesmeni. Sprzedawali zegarki, torebki (teraz wyraznie branie ma Michal Kores), komorki, papierosy i orzeszki ziemne (cos mi mowilo, ze orzeszki te zastapily kasztany z placu Pigal, co Jaoanna lubi je tylko jesienia). I przyktro mi to pisac, ale takiego brudu i smrodu to niestety jeszcze nie widzielismy. Mialo byc jak w piosence, ale chyba rapowej, albo hip hopowej. A zaraz obok ten kosciol piekny Sacre Coeur i tez sie napatrzec nie mozemy bo inny biznesmen silom dziecku robi bransoletke, a ta stoi i ryczy. No, ale jak tak ze cztery razy ta ulica przeszlismy to juz przestalismy byc tacy delikatni. Powoli zaczynalam zalowac, ze mam walizke rozmiaru pudelka do butow bo jeszcze bym zakupy gwiazdkowe zrobila. Prawda jest taka, ze nikt nas nie atakowal, ani nie okradal, ani nawet zle nam w oczy niepatrzyl, ale ogolna atmorfera byla dla nas dosyc specyficzna. 

Jak to poznej starsza opowiadala kolezankom; w tych miejscach do zdjecia jest nawet ladnie i przyjemnie tylko ta cala reszta nie specjalna. 

Za to Barcelona podobala nam sie wszyskim bardzo. Ogromne miasto, ale atmosfera bardzo wakacyjna i ludzie lokalni bardzo mili. Takie miasto ktore wie, ze przyjada i wyjada i widac, ale nie maja z tym problemu. I tak jak Francuzi Hiszpanie nie mowia za bardzo po angielsku, ale zupelnie im to nie przeszkadza, gadaja, usmiechaja sie i nie szkodzi ze sie nie rozumiemy, chodzi o przekazanie dobrej enerii. I tylko nam sie troche pierniczyly te jezyki obce. W spozywczym w Barcelonie przez dwa dni za wszystko dziekowalismy "merci" az gdy trzeciego gdy opanowalismy "gracjas" lokali uznali nas juz chyba za Francuzow  i przez kolejne dni odpowiedali nam "merci". :P

I jeszcze jedno wspomnienie: nie moglismy czegos znalesc, muzeum czy stacji metra; pytamy chlopaka na ulicy po angielsku a on pieknie odpowiada i cieszy sie, ze mowimy po angielsku i gada i gada i wypytuje. Akcent jakis dziwny, ale ach, jak milo sobie z obcym czlowiekiem pogadac nie ma migi. Zachwycona mowie mu komplement, niech ma, jezyk obcy pieknie opanowal, zasluguje na pochwale. Jak lanie mowisz po angielsku; skad jestes? Z Irlandii Polnocnej. :P