Wspomnien czar cz. II,
czyli kraina deszczowcow
Nim zamieszkalismy w
Arizonie, los chcial nam oszczedzic szoku termicznego i z mroznej Minnesoty
przeprowadzilismy sie na rok do Portland w Oregonie. Jest to kraina
deszczowcow, piekna, bo do Pacyfiku rzut beretem, gory i lasy, ze hoho,
mchmi wszystko porosniete; nie mniej jednak Oregon nie byl milosciom mojego
zycia. Tesknilam za Minesota i znajomymi z MN. W Oregonie swoimi szerokimi
ranionami (niczym osmiornice haha) otoczyli nas kolega menza ze studiow i jego
narzeczona, ktora przez pierwsze dwa miesionce trzymala sie jednego tematu: jak
czesto nalezy nosic diament do jubilera by go wyczyscic. No ona dopiero co sie
zareczyla i diamemt z sumie czysty, ale moze jakby poszla i mu kompiel sprawila
to bylby czystrzy, nie sondzisz? Trudno mi bylo radzic w takich ciezkich
sprawach. Z menzem swoim dobrali sie doprawdy jak w groszek z marchewkom, bo
on co przychodzil to z innym zegarkiem i opowiadal nam jak to on idealnie
tylka, jak regularnie i bez opoznien chodzi i co tam jeszcze nie paminetam, a
prawil dlugo i zawile, ze zaczynalam miec wonpliwosci czy ten zagarek wogole dziala.
Wskazowki przesuwaly sie wyjontkowo wolno.
Moze mialam kompleks i jakoms wielkom w sobie zazdrosc, bo ja juz na
komunie dostalam enektrona i on nie tykal, ale wtedy wlasnie zegarek i jego
dzialanie zachwycalo mnie porownywalnie. A mial sekundnik i date! :)
Do tego padalo w
tym Oregonie przez pol roku, pilam dwa dzbany kawy dziennie a dobudzic sie nie
moglam.
Ale
zeby nie bylo, Oregonskie plaze som przepienke. Wieje na nich co prawda tak ze
zrywa czapki, wlosy, uszy, nosy i oczy i nie ma szansy na kompiele i lezenie na plazy
nawet w najgorentszy dzien lata. Ale pienknie bylo, nie mowie, bo jeszcze mi
nos urosnie. I tak oto, pomieszkalismy tam rok i gdy monsz przyszedl z
pytaniem czy Ariona brzmi interesujonco, to pobieglam pogooglac i gdy
zobaczylam ze jadem prawie do Afryki to pakowalam sie szypciutko, zeby tylko
ktos zdania nie zmienil.